Berto marzy o starciu z nimi, ale na razie musi pokonać starszego o siedem lat byłego mistrza świata Carlosa Quintanę. Portorykańczyk do tej pory przegrał tylko z Miguelem Angelem Cotto i Paulem Williamsem, odniósł 27 zwycięstw.
Berto, choć znacznie młodszy, wygranych ma niewiele mniej – 25, w tym 19 przed czasem. Nikt go jeszcze nie pokonał. Ostatnią walkę w obronie mistrzowskiego pasa, z Juanem Urango, wygrał na punkty, w podobnym stylu rozprawił się w ubiegłym roku z solidnym Luisem Colazzo. W pojedynku z Quintaną będzie faworytem. Jest szybszy, mocno bije i jest bardzo pewny siebie. Gdy słyszy, że Quintana walczy z odwrotnej pozycji, odpowiada, że to nie będzie problemem.
– To trzeci kolejny mańkut na mojej drodze. Dwóch pokonałem, z nim też dam sobie radę – obiecuje Berto i opowiada jeszcze o przygotowaniach do tego pojedynku. Twierdzi, że tak ciężko nie pracował jeszcze nigdy. I jeszcze nigdy nie był tak zmotywowany i głodny sukcesu jak teraz. – To będzie straszna noc, nie można tego przegapić – zachęca do oglądania swojej walki z Quintaną.
To nie będzie jedyna atrakcja gali w Sunrise na Florydzie. Warto też obejrzeć walki z udziałem Panamczyka Celestino Caballero i Kubańczyka Guillermo Rigondeaux. Pierwszy z nich zmierzy się w wadze piórkowej z niepokonanym Indonezyjczykiem Daud Cino Yordanem, a Rigondeaux (superkogucia) z Kolumbijczykiem Reynaldo Lopezem. Caballero to wspaniały pięściarz, były czempion wagi superkoguciej. Ciekawe, jak poradzi sobie w walce o pas interim w wyższej kategorii.
„Szakal” Rigondeaux dwukrotnie wygrywał mistrzostwa świata amatorów i igrzyska olimpijskie. Teraz też będzie zdecydowanym faworytem. Wcześniej czy później zostanie zawodowym mistrzem świata.