Od kilku tygodni w Anglii wiadomo było, że jeden z piłkarzy zdradzał swoją żonę, ale wywalczył sobie sądowy zakaz rozpowszechniania tej informacji. Tradycyjna media milczały, ale nazwisko gracza padało w serwisach społecznościowych takich jak Facebook czy Twitter.
Kiedy w ostatniej kolejce Premier League Manchester United grał z Blackpool, kibice rywali skandowali nazwisko Ryana Giggsa jako bohatera małżeńskiej zdrady. Mimo to piłkarz pojawił się ostentacyjnie na murawie z dziećmi i pozdrawiał żonę - Stacey. W tym czasie jego prawnicy próbowali uzyskać dane użytkowników serwisów społecznościowych, którzy pisali o romansie.
Sprawą zainteresowałyby się jedynie tabloidy, ale media zaczął uwierać knebel założony przez piłkarza. Szkocki "Sunday Herald" opublikował na pierwszej stronie zdjęcie Giggsa z czarnym paskiem na oczach i napisem "Ocenzurowane".
Bomba z opóźnionym zapłonem wybuchła kiedy nazwisko piłkarza publicznie zdradził deputowany partii liberalno-demokratycznej John Hemming. - Skoro 75 tysięcy użytkowników Twittera mówi o Ryanie Giggsie, to oczywiste jest, że niepraktycznie byłoby ich wszystkich skazać - stwierdził, korzystając z chroniącego go immunitetu. Informacja obiegła wszystkie media i trafiła na czołówki.