Następnym razem będę wiedziała

Agnieszka Radwańska o trudach wimbledońskiego finału

Aktualizacja: 09.07.2012 03:56 Publikacja: 09.07.2012 03:55

Agnieszka Radwańska

Agnieszka Radwańska

Foto: AFP

Potrafi pani ocenić na gorąco to, co się stało w tegorocznym Wimbledonie?

Agnieszka Radwańska:

Tak jak już powiedziałam w pierwszej rozmowie z Sue Barker, jeszcze na korcie – to były najlepsze dwa tygodnie mego życia. Kiedy niemal całe dzieciństwo poświęcasz na tenis, to gra w finale Wimbledonu musi być twoim marzeniem. Tak więc jestem szczęśliwa, ale oczywiście porażka zawsze powoduje smutek, zwłaszcza po takim dobrym i trudnym meczu. Ale finał to finał.

Czuła się pani już przed decydującym meczem dumną finalistką Wielkiego Szlema?

To, że zagram w finale długo, a może wcale do mnie nie docierało. Dopiero jak wychodziłyśmy na kort centralny, zobaczyłam tę otoczkę, kwiaty, rytuały to poczułam, że to jest niezwykły mecz, inny niż wszystkie.

Da się porównać z finałami innych turniejów WTA?

Grałam wiele razy na głównych kortach wielkich turniejów, ale to jest zupełnie coś innego niż gra dzień po dniu w Tokio czy Pekinie. Kort centralny Wimbledonu to wyjątkowe miejsce.

Pobudka w dniu meczu też była taka jak zawsze?

Robiłam to co zawsze, co wszyscy ludzie robią rano. Standard. Finał niczego nie zmienia.

Czy siła Sereny to nie jest czynnik, który zawsze straszy jej rywalki, także panią?

Każda z nas gra inaczej, każda ma swoje mocne strony. To nie jest kwestia strachu, tylko poziomu umiejętności. Serena świetnie serwowała, miała wiele asów i niewiele mogłam z tym zrobić. Miałam kilka szans, niektóre wykorzystałam, wygrałam drugiego seta, ale ona była po prostu za dobra w decydujących momentach trzeciego i powrót do równej walki był zbyt trudny.

Czy pięciokrotna mistrzyni zaskoczyła czymś panią, wyjęła nową broń, na przykład udane skróty?

Nie bardzo. Jej siłą jest przede wszystkim serwis, ale ma też dobre ręce. Oczywiście w tym meczu było mało skrótów, więc jej próby były pewną niespodzianką. Najważniejsze jednak było to, że wybierała na nie doskonałe momenty.

Czy przeziębienie wpłynęło na pani grę, spowodowało ubytek sił?

Nie tak bardzo. Fizycznie czułam się dość dobrze, choć mój stan nie zmieniał się od kilku dni. W gardle drapało, ale adrenalina powodowała, że nic nie czułam. To, że mam kaszel, nie wpływało na to, że zagrałam gorzej jakiś forhend lub bekhend.

To co było pani największym wrogiem tego dnia?

Na początku to raczej psychika sprawiała mi kłopoty. Byłam trochę zdenerwowana pierwszym finałem Wielkiego Szlema. Za bardzo chciałam dobrze wypaść. Ta krótka deszczowa przerwa dobrze mi zrobiła. Kiedy wyszłam na kort po raz drugi, poczułam, że jest to mecz taki jak wszystkie inne, przestał mi się wydawać jakimś niezwykłym finałem, napięcie opadło. Zaczęłam po prostu próbować grać dobrze. I sądzę, że od tej chwili to był wielki mecz.

Niektórym się wydawało, że w trzecim secie zaczęła się pani poddawać, to prawda?

Nigdy. To finał Wielkiego Szlema, walczysz do końca, jak potrafisz, o każdy punkt. Nawet jak jest 0:6, 0:4. Zawsze jest szansa na zwycięstwo. To jest tenis, to jest sport, możesz wrócić do walki i zacząć wygrywać. Ja też walczyłam do ostatniego punktu, naprawdę się starałam. Jednak pod koniec meczu to Serena znacznie się poprawiła. Widziałam, jak koncentruje się na rozgrywaniu każdej piłki, jak pilnuje wymian i potrafi wystrzelić raz za razem świetne uderzenia.

Czego nauczył panią ten finał?

To jest na pewno doświadczenie, jakiego nie można nabrać nigdzie indziej. Następnym razem już będę wiedziała, jak to jest.

Zagra pani od poniedziałku w Palermo?

Raczej nie zagram. Nie dam rady. Ale tam pojadę, by organizatorzy i kibice przynajmniej mnie zobaczyli.

—wysłuchał k.r.

Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta