- Liczyłam je do 7850, ale później mi się znudziło, więc żeby nie zasnąć, zaczęłam grę w skojarzenia – śmiała się 29-letnia McCardel po wyjściu z wody. Dodała, że choć 16 godzin energicznych ruchów wykończy nawet maratonkę, była to rozrywka na miarę SPA: - Warunki miałam luksusowe, wręcz kojące. Było ciepło, jasno i wszystko miałam pod kontrolą – powiedziała pływaczka, przyzwyczajona do zimna i niebezpieczeństw pływania w akwenach otwartych.
McCardel wie, co mówi. W czerwcu 2013 r. musiała zrezygnować z widowiskowej próby bicia rekordu świata w pływaniu długodystansowym. 166-kilometrowy odcinek z Kuby do USA miała jako pierwsza przepłynąć bez klatki chroniącej przed rekinami i innymi morskimi drapieżnikami. Otaczało ją jedynie sztucznie wytworzone pole elektromagnetyczne, mające odstraszać rekiny. Niestety, nie zadziałało na mniejsze żyjątka morskie. W jedenastej godzinie, poparzona przez meduzy McCardel musiała przerwać wyczyn. Pływaczka spuchła i zaczęła się dusić. Do brzegów Key West na Florydzie dotarła na łodzi, bezpieczna, ale rozczarowana.
Tym razem, w luksusowych warunkach SPA, wszystko przebiegło modelowo. Żadnych uwag nie zgłaszał też przedstawiciel Australijskiego Związku Triathlonu (Triathlon Australia), który pilnował, czy McCardel nie podpiera się ręką o dno.
Choć rekord świata w pływaniu w SPA możliwy jest chyba tylko w rozkochanej w pływaniu Australii, rodzina i znajomi pływaczki są z niej niezwykle dumni. – Jest dobra, bo robi to, co kocha. A to niezwykle istotne przy tego rodzaju pracy – mówił dziennikarzom ojciec maratonki, Bill.
Teraz przed Australijką znacznie poważniejsze wyzwanie. W tym roku chce ustanowić kolejny rekord globu – przepłynąć 200 km w oceanie.