Przełamanie dominacji Mercedesa i porażka mistrzów świata ucieszyły tych, którym nie wystarcza walka między kierowcami jednej ekipy. Lewis Hamilton i Nico Rosberg zostali w malezyjskim upale pogodzeni przez Vettela i odradzające się Ferrari, ale bohater z Sepang nie spodziewa się triumfu także w Chinach.
– W Malezji świetnie nam poszło, musimy jednak być realistami – mówi Vettel, wicelider punktacji, i zwraca uwagę na to, że jego ekipa jest wciąż w najlepszym razie drugą siłą w stawce. – Naszym celem jest umocnienie się na pozycji tuż za Mercedesem i zmniejszanie strat. Dowiedziałem się, że po zwycięstwie Ferrari na bramie fabryki wywieszana jest flaga Scuderii. Długo jej nie było. Postaramy się, by wkrótce znów zawisła, ale będzie o to ciężko – mówił Vettel.
Jego ekipie w Malezji pomogły warunki – w upale opony Mercedesa zużywały się szybciej niż Ferrari. Doskonała okazała się także strategia, a w szeregach nawykłego do sukcesów rywala pojawiło się trochę chaosu podczas neutralizacji na początku wyścigu.
Można sobie ostrzyć zęby na kolejny pojedynek Mercedesa z Ferrari, ale w chłodniejszym, zasnutym smogiem Szanghaju Scuderia może już nie znaleźć recepty na mistrzów świata. Hamilton nie obawia się powtórki sprzed dwóch tygodni. – Wiele rzeczy można było zrobić lepiej – mówi kierowca Mercedesa o poprzednim wyścigu. – Ale to nie była klęska, nasza porażka została wyolbrzymiona.
Trudno jednak nie zgodzić się z jego szefem Toto Wolffem, dla którego triumf Vettela i odrodzonej ekipy Ferrari był poważnym ostrzeżeniem.