Wyścig o Grand Prix Kanady nie należał do najbardziej pasjonujących, ale po chaosie z Monako Hamilton potrzebował spokojnego, normalnego weekendu. Przed dwoma tygodniami błąd strategiczny pozbawił go niemal pewnego triumfu w ulicznym wyścigu, a Rosberg odniósł drugie zwycięstwo z rzędu i zbliżył się do niego na 10 punktów. W Montrealu urzędujący mistrz świata nie pozostawił jednak rywalom żadnych złudzeń: po starcie z pole position oddał prowadzenie tylko na jedno okrążenie, w czasie zmiany opon.
– Czy potrzebowałem tego? Oj tak – cieszył się na mecie Hamilton. Tor na wyspie Notre Dame, gdzie w 1976 roku wioślarze i kajakarze walczyli o olimpijskie medale, a w 2008 roku Robert Kubica słuchał Mazurka Dąbrowskiego po swoim jedynym triumfie w Formule 1, zawsze był szczęśliwy dla Lewisa. Rok przed Polakiem Hamilton odniósł tu swoje pierwsze zwycięstwo w Grand Prix, a później dołożył jeszcze dwa triumfy. Ten jest czwarty i bardzo ważny, bo dzięki niemu kierowca Mercedesa opanował sytuację w mistrzostwach i odskoczył od Rosberga na 17 punktów.
– Goniłem jak szalony, ale nie byłem w stanie się zbliżyć – komentował Rosberg, który w drugiej fazie wyścigu tracił nieco ponad sekundę do zespołowego partnera, ale nie zdołał znaleźć się na tyle blisko, by przypuścić atak. Obaj kierowcy Mercedesa mieli drobne problemy z hamulcami i musieli oszczędzać benzynę, by zmieścić się w regulaminowych 100 kilogramach paliwa na cały dystans wyścigu, ale i tak pokonali trzeciego na mecie Valtteriego Bottasa z Williamsa o 40 sekund.
Po raz pierwszy w tym sezonie na podium zabrakło kierowcy Ferrari. Kimi Raikkonen startował z trzeciego pola, ale zaprzepaścił swoje szanse tuż po pierwszej zmianie opon. Fin obrócił samochód na wyjeździe z nawrotu, stracił pozycję na rzecz swojego rodaka i na mecie był czwarty – jedno miejsce przed zespołowym partnerem Sebastianem Vettelem. Niemiec pojechał świetny wyścig, bo po defekcie samochodu w kwalifikacjach i karze za wyprzedzanie przy czerwonej fladze ruszał do wyścigu z osiemnastego pola i odrobił aż trzynaście pozycji.
Przed weekendem w Kanadzie Ferrari wprowadziło poprawki w swoich jednostkach napędowych, ale przygody obu kierowców Scuderii uniemożliwiły sprawdzenie, czy czerwone samochody są w stanie zagrozić Mercedesowi. – Nie zobaczyliśmy prawdziwego tempa Ferrari i musimy na to poczekać do kolejnego wyścigu – stwierdził Hamilton. Jego przewaga nad Vettelem, lepszym z duetu włoskiej ekipy, wynosi jednak aż 43 punkty i wszystko wskazuje na to, że obrońca tytułu może spać spokojnie.