Grali razem w reprezentacji USA w meczu o Puchar Rydera, są razem liderami US Open na polu Chambers Bay – niedawny zwycięzca Masters 21-letni teksańczyk Spieth i mistrz czterech turniejów PGA Tour 24-letni Reed z Georgii – nowe nadzieje amerykańskiego golfa.
Spieth mógł prowadzić samodzielnie, ale na ostatnim dołku zagrał, wedle jego słów „najbardziej głupio w karierze", stracił dwa uderzenia i skończył rundę wciąż świetnym wynikiem – 67 uderzeń.
Dzień drugi US Open miał też innych bohaterów – od Australijczyka Jasona Daya, który zasłabł i padł na pole w wyniku nagłego zawrotu głowy (jednak podniósł się i po chwili grał dalej, runda 70 – w tych warunkach mistrzowska), do Tigera Woodsa, który po kolejnej słabej rundzie planowo odpadł z turnieju z wynikiem +16 – najwyższym po 36 dołkach w całej zawodowej karierze golfisty.
Gdziś w tle widziano jak z polem męczy się Rory McIlroy. raz miał eagle, innym razem double bogey, w sumie wywalczył sobie jeszcze dwa dni rywalizacji, ale błyszczeć – nie błyszczał. Najlepsi po czwartku – Dustin Johnson i Henrik Stenson nie spadli wiele w dół. Amerykanin traci do liderów tylko jeden punkt, Szwed trzy.
W górze klasyfikacji widać sporo nowych twarzy, kto na przykład słyszał o Tony'm Finau, debiutancie w PGA Tour i US Open. Debiutant niczego się nie obawia, jest na razie piąty. Przy takich rywalach nowej generacji dawni mistrzowie jednak chyba osłabli, choć nie wszyscy poddali się trudom dwóch dni walki.