Piłkarze Roya Hodgsona zapewne będą świętować już w sobotę. Wystarczy, że pokonają na wyjeździe San Marino, jedyny zespół, który nie strzelił jeszcze w kwalifikacjach bramki. Anglicy w sześciu meczach zdobyli komplet punktów, ale trudno mówić o zaskoczeniu, gdyż rywale nie są najmocniejsi.
Niespodzianką jest postawa Słowacji, która nie straciła punktów w o wiele silniejszej grupie z Hiszpanią i Ukrainą. Właśnie z tymi rywalami zmierzy się w najbliższych dniach, dwie wygrane dadzą jej historyczny awans. Ale nawet gdyby taki scenariusz się nie spełnił, Słowacy i tak będą w dobrej sytuacji, bo zostaną im spotkania z Białorusią i Luksemburgiem, a trzecią dziś w tabeli Ukrainę czeka jeszcze mecz z Hiszpanią.
Blisko awansu do finałów Euro są także Islandia i Austria. Islandczycy pokazali moc już w kwalifikacjach do ubiegłorocznego mundialu – dopiero w barażach ulegli Chorwacji. Teraz w silnej grupie z Czechami oraz Holandią rozdają karty i jeżeli w czwartek zwyciężą w Amsterdamie, właściwie będą mogli rezerwować bilety do Francji.
Austriacy grali już wprawdzie na Euro 2008, ale wówczas jako współgospodarze miejsce w finałach mieli z urzędu. A to jednak nie smakuje tak samo jak awans wywalczony na boisku. Z pomocą Austriakom mogą przyjść w sobotę Szwedzi. Jeśli wygrają w Moskwie, nie tylko sami zrobią duży krok w kierunku ME, ale dadzą też sygnał do świętowania w Wiedniu, gdzie Austria nie powinna mieć problemów z pokonaniem Mołdawii.
Komplet punktów w dwóch najbliższych kolejkach pozwoli cieszyć się również kibicom w Chorwacji i we Włoszech. Humory poprawią się zwłaszcza w Italii, bo drużyna Antonio Conte fanów nie rozpieszcza. Wymęczone zwycięstwa nad Azerbejdżanem i Maltą, remis z Bułgarią – to słaba reklama calcio.