27-letni Fonfara, nasz człowiek w Ameryce, kilka miesięcy temu w Inglewood rozbił i zmusił do poddania się Julio Cesara Chaveza Jr, a teraz w Chicago – mieście, w którym mieszka – wysłał do szpitala byłego czempiona WBO Nathana Cleverly'ego.
Początkowo przeważał Walijczyk, ale druga część bardzo emocjonującej walki należała już do Fonfary. W końcowej fazie pojedynku, w którym pobito rekord zadanych ciosów w tej wadze (2524), złamał rywalowi nos i przechylił szalę na swoją korzyść. Cleverly przyznał, że werdykt jest sprawiedliwy, ale ma nadzieję na rewanż. Fonfara wolałby się jednak zrewanżować Adonisowi Stevensonowi, mistrzowi WBC, z którym przegrał w ubiegłym roku.
Amerykańskim ekspertom podoba się odważny styl Fonfary, niektórzy porównują go z Arturo Gattim, który toczył wielkie ringowe wojny. Polak podobnie jak on nie jest mistrzem defensywy, ale efektownie potrafi odwracać losy walk, a to buduje jego pozycję w świecie zawodowego boksu.
Po wygranej z Cleverlym powiedział, że nie czuł jego ciosów, dlatego walczył na zasadzie „przyjąć i oddać". Ale ma też inne argumenty i jeśli z nich skorzysta, to może być jeszcze lepszym pięściarzem.
Dzień później w nowojorskiej Madison Square Garden pokazali się uważani za najlepszych bez podziału na kategorie wagowe – Roman Gonzalez i Giennadij Gołowkin.