Korespondencja z La Baule
To cytat z Wojciecha Szczęsnego, dotyczący oczywiście mistrzostw Europy. Bramkarz AS Roma nie powiedział jednak tych słów ani tutaj w La Baule, gdzie bazę w trakcie Euro ma drużyna Adama Nawałki, ani w trakcie zgrupowania w Arłamowie, czy jeszcze wcześniejszego w Juracie. Cytat pochodzi z 2012 roku, a Szczęsny wypowiedział te słowa kilka dni przed pierwszym meczem z Grecją – otwierającym turniej w Polsce i na Ukrainie.
Meczem, który bezlitośnie obnażył brak przygotowania mentalnego Polaków. Zespół Franciszka Smudy rozsypał się na oczach kompletu widzów na Stadionie Narodowym i milionów przed telewizorami, zgromadzonymi w fan-zonach, barach, mieszkaniach. Milionów kibiców, którzy uwierzyli w słowa piłkarzy, że są na to wielkie wyzwanie gotowi i że udźwigną presję.
Polacy szybko wyszli na prowadzenie po golu Roberta Lewandowskiego, a gdy minutę przed przerwą czerwoną kartkę dostał Sokratis Papasthopoulos, wydawało się, że pierwsze zwycięstwo w pierwszym meczu wielkiego turnieju od 1974 roku po prostu musi stać się faktem. To właśnie wtedy wyszło jak nieprzygotowani byli do turnieju piłkarze, i jak bezradny był Smuda.
Sześć minut po wznowieniu meczu grająca w osłabieniu Grecja wyrównała. W 69. minucie czerwoną kartkę dostał Szczęsny, a przeciwko Polsce podyktowany został rzut karny. Mimo iż Przemysław Tytoń, który wszedł z ławki rezerwowych, jedenastkę obronił, nie obudziło to piłkarzy, którym od początku drugiej połowy nie wychodziło absolutnie nic. Symbolem tego meczu i zawiedzionych nadziei, obrazkiem, który przeszedł do historii polskiej piłki, na zawsze pozostanie czekający przy linii bocznej na zmianę Kamil Grosicki. Zanim zdążył wejść na murawę sędzia zakończył mecz. Wcześniej bezradnie miotający się przy linii bocznej Smuda nie był w stanie zareagować i chociaż każdy, kto oglądał tamto spotkanie wiedział, że trzeba coś zmienić, selekcjonerowi nie wystarczyło odwagi.