Grosicki: Nikt nie gra pod siebie

Kamil Grosicki, napastnik reprezentacji Polski o drużynie, trenerze i wychodzeniu z przygnębienia po kontuzji.

Aktualizacja: 19.06.2016 22:49 Publikacja: 19.06.2016 19:32

Kamil Grosicki

Kamil Grosicki

Foto: PAP, Bartłomiej Zborowski

Rzeczpospolita: Przed mistrzostwami mówił pan, że czuje, iż to pana czas. Realizuje pan swój własny plan na Euro?

Kamil Grosicki: Kontuzja trochę pokrzyżowała mi plany. W pierwszym meczu zagrałem tylko dziesięć minut, dopiero z Niemcami niemal całe spotkanie i poczułem w końcu te mistrzostwa. Wciąż się rozpędzam, na razie powoli, ale mam nadzieję, że odpalę porządnie w najważniejszych momentach.

Ale ma pan wciąż poczucie, że to jest ten moment?

Jasne, że tak. Czuję, że spoczywa na mnie odpowiedzialność, że muszę atakować, strzelać, tego się ode mnie wymaga. Wiadomo, że spotkanie z Niemcami było inne, tam należało zostawić mnóstwo zdrowia w defensywie, co zresztą zrobiłem. Jeszcze na tym turnieju nie mam w statystykach ani bramki, ani asysty i będę się bardzo starał, żeby już z Ukrainą to zmienić.

Z Niemcami asysty był pan bardzo blisko...

Szkoda, że Arek Milik nie trafił. Wszyscy w Europie oglądali nasze spotkanie. Najważniejsze, że jako zespół stwarzamy sytuacje, że ja je stwarzam. Trener też widzi, że staram się robić to, czego ode mnie oczekuje, a dodatkowo dołożyłem mnóstwo pracy w defensywie. Ale oczywiście marzy mi się gol na mistrzostwach Europy. Mam nadzieję, że zdobędę bramkę, że będzie ona bardzo ważna i że ludzie będą o niej mówili.

Rozumiem, że czeka pan z tym golem do 1/8 finału?

Chciałbym strzelać w każdym meczu... Ale żeby było jasne – u nas naprawdę najbardziej liczy się drużyna. Nikt nie gra pod siebie. Po turnieju sam siebie ocenię, zobaczę, co dałem zespołowi.

Jak przyjął pan to, że w pierwszym meczu musiał pan usiąść na ławce i że tak dobrze zagrał Bartosz Kapustka?

Przede wszystkim cieszyłem się, że młody tak dobrze wypadł, gratulowałem mu. Kapustka ma dopiero 19 lat, a już jest na takim turnieju i odgrywa ważną rolę. Ale wiedziałem, że miejsca w składzie nie oddam za darmo.

Bał się pan, że przeciwko Niemcom nie wróci jednak na boisko?

Czemu miałbym nie wrócić? Bartek bardzo dobrze mnie zastąpił w pierwszym spotkaniu i gdybym nie zdążył się wyleczyć, z pewnością zrobiłby to też przeciwko Niemcom. Mocno trzymam kciuki za Bartka. To młody, grzeczny, utalentowany, ale i spokojny chłopak. Lubię takich. Na boisku pokazuje talent, poza nim nie uderza mu woda sodowa do głowy. Ale przed meczem z Niemcami zadawałem sobie pytanie, czy są powody, bym usiadł na ławce. I ich nie znalazłem.

Symbolem waszego występu na tym Euro jest rzut wolny w meczu z Niemcami. Piłkę ustawia Robert Lewandowski, wszyscy są przekonani, że będzie strzelał, a on podał do Arka Milika. Schował osobiste ambicje, by zaskoczyć rywala...

Mamy swoje warianty rozegrania stałych fragmentów gry. Oczywiście Robert jest naszym kapitanem i największą gwiazdą, ale i on się podporządkowuje. Mnie zaimponował w innej sytuacji: gdy w pierwszej połowie ruszył do Matsa Hummelsa z niesamowitym pressingiem, odebrał mu piłkę... Powiedziałem mu po meczu, że zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Facet, który umie strzelać takie gole, który jest gwiazdą, ale gdy trzeba było, w tak ważnym meczu potrafił wykonać też gigantyczną pracę w obronie. I to jeszcze przeciwko obrońcy światowej klasy, jednemu z najlepszych w Europie. Robert jest spełnionym piłkarzem, zdobył tyle trofeów, ale widać, jak bardzo chce coś osiągnąć w reprezentacji.

Myśli pan, że i on w końcu nie wytrzyma, że jednak ten głód bramek będzie większy niż nakaz podporządkowania się drużynie?

Robert jak w końcu trafi, to od razu całą serią. To były bardzo trudne mecze: Irlandia Północna grała trzema stoperami, Niemcy mają jedną z najlepszych par środkowych obrońców na świecie, Hummelsa i Jerome'a Boatenga. Ciężko stwarzać sytuacje przeciwko takim rywalom. Ale właśnie dlatego tak wymienialiśmy się pozycjami. Przecież normalnie po mojej wrzutce akcję powinna wykańczać klasyczna dziewiątka – czyli Lewandowski. Ale właśnie na tym polega nasz plan na te mecze. Cały czas się wymieniamy pozycjami, obrońcy rywala mają kołowrotek w głowie, nie wiedzą, w którą stronę biec: czy za wycofującym się Lewandowskim, czy za wchodzącym Milikiem.

I to jest waszą największą siłą w ofensywie w tym turnieju?

Naszą największą siłą jest to, że każdy z zawodników ofensywnych może coś tej reprezentacji dać. Nie jest tak, że Robert Lewandowski jest najważniejszy, wszystko kręci się wokół niego i on musi każdy mecz zakończyć ze zdobytą bramką. To nie jest drużyna jednego zawodnika, tak można powiedzieć o reprezentacji Szwecji. Jeśli Zlatan Ibrahimović czegoś nie zrobi, to ich ofensywa nie funkcjonuje. U nas nie. Jest Arek Milik, który strzelił dla nas tyle ważnych bramek, zanotował tyle fantastycznych asyst... Gdy czytam, że jest krytykowany po meczu z Niemcami, nie mogę w to uwierzyć. On wszedł już na taki pułap, że od niego oczywiście wymaga się, by wykorzystywał takie sytuacje, ale dla mnie to niesamowity piłkarz, który wykonuje pracę na boisku, że głowa mała. Po drugiej stronie jest Kuba Błaszczykowski. Jestem ja, jest Bartek Kapustka, każdy z nas może coś zrobić w ofensywie. Możemy tak namieszać, że każda obrona pęknie. Nawet jeśli jeszcze nie wykorzystujemy wszystkich sytuacji, to wielkim pozytywem jest to, że je stwarzamy. To sygnał, że jest dobrze, wykończenie przyjdzie. Zresztą o czym mówimy? W eliminacjach strzeliliśmy najwięcej bramek w Europie. Mieliśmy najlepszego strzelca i najlepszego asystenta.

A w tym turnieju lepiej zaczęła funkcjonować też defensywa.

Wiadomo, że w takim spotkaniu jak z Niemcami musieliśmy bronić wszyscy, cały zespół. Ale nasi obrońcy zasłużyli na wielki szacunek. Michał Pazdan wsadzał głowę tam, gdzie inni bali się włożyć nogę, Kamil Glik jak ryczał „wyjazd", to kasztany z drzew spadały. Gdy Łukasz Piszczek szedł do przodu, od razu było groźnie, podobnie jak z drugiej strony Artur Jędrzejczyk. No a przed nimi człowiek maszyna – Grzesiek Krychowiak, który ostatnio bierze się jeszcze do rozgrywania. Czuć siłę.

No dobrze, skoro jest taka siła, to co by pana zadowoliło na tym Euro?

Nie będę nic deklarował. Cel minimum jest jeden – wyjście z grupy, i na razie nie ma co o niczym innym mówić. Co będzie później, zobaczymy.

Przed Euro wspominał pan o rozmowach z trenerem mentalnym. Podczas turnieju jest na to czas i miejsce?

Przed spotkaniem z Niemcami odbyłem taką rozmowę. Męczyła mnie kontuzja, czułem się nieswój, nie byłem sobą. Nawet żona wyczuła, że coś ze mną nie tak, że się dziwnie zachowuję, źle reaguję. Zadzwoniła do mnie i namawiała, bym porozmawiał z psychologiem. Bardzo mi pomogła. Trzeba było się zresetować, wyczyścić kartę...

Na czym polegał pański główny problem?

Strasznie mnie przygnębiła ta kontuzja. Wymarzyłem sobie, że to Euro zacznę z przytupem, że od pierwszego meczu będę robił zamieszanie. A tu uraz, później noga cały czas mi doskwierała, wciąż myślałem, czy na pewno już jestem w pełni sił. Musiałem to wszystko wybić sobie z głowy. Skoncentrować się tylko na meczu z Niemcami, naładować się pozytywnie i zacząć znów żyć tym, co się dzieje tu i teraz. Że mamy mecz z Niemcami, w Paryżu, na Stade de France, podczas mistrzostw Europy, jakie to święto, jaki to zaszczyt móc w takim spotkaniu grać.

A przed meczem z Ukrainą jak pan ocenia swój nastrój? Już jest lepiej?

Znacznie lepiej, aczkolwiek przeciwko Niemcom dostałem żółtą kartkę, czytam spekulacje, że trener może nie chcieć ryzykować, że może mnie zostawić na ławce. Ja już powiedziałem selekcjonerowi, że chcę grać, że jestem gotowy. Zresztą on wie doskonale, że nie jestem typem piłkarza, który łapie kartki. Nie ma takiej opcji, że chcę odpocząć, uniknąć kartki... Chcę grać. Zawsze i niezależnie od warunków. Nawałka to wie doskonale. Przecież dał mi te dziesięć minut przeciwko Irlandii Północnej, gdy jeszcze z moją nogą nie wszystko było jak należy. Tymczasem trener wysłał mi jasny sygnał: ciężko pracowałeś, by wrócić do zdrowia, wiem, że chcesz grać, proszę bardzo. Wejdź chociaż na te dziesięć minut.

Fajny gest.

Czytaj więcej:

Nawet moja żona to zauważyła. Przecież Nawałka mógł nie ryzykować, nie było potrzeby, żebym wchodził. Mógł wejść jakiś defensywny zawodnik, żeby bronić wyniku 1:0. Ale Nawałka daje mi takiego pozytywnego kopa. Wiem, że pojawią się teksty w stylu, że zawsze trenera chwalę, że się podlizuję. Ale mówię, jak jest. On o wszystko dba, wszystko wie, wszędzie ma swoich ludzi. Chociażby w sobotę podszedł do mnie i mówi: – Kamil, słyszałem, że nie pojawiłeś się na krioterapii. A tobie to daje taki gaz, dobrze później wyglądasz. Czemu nie poszedłeś? No to poszedłem.

Sport
Wielki sport w 2025 roku. Co dalej z WADA i systemem antydopingowym?
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Sport
Najważniejsze sportowe imprezy 2025 roku. Bez igrzysk też będzie ciekawie
Sport
Wielki sport w 2025 roku. Kogo jeszcze kupi Arabia Saudyjska?
Sport
Sportowcy kontra Andrzej Duda. Prezydent wywołał burzę i podzielił środowisko
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay