Brytyjczyk odniósł już 29. zwycięstwo w Wielkiej Pętli. W klasyfikacji wszech czasów wielkich tourów Cavendish zajmuje czwarte miejsce (47 wygranych), za Alessandro Petacchim (48), Mario Cippolinim (57) i Eddym Merckxem (64).
W dawnej średniowiecznej katarskiej twierdzy Montauban, na płaskim finiszu, Brytyjczyk wyprzedził Niemca Marcela Kittela. Nie o błysk szprychy, ale o pół koła. Jest w tym roku rzeczywiście najszybszy.
Rafał Majka przyjechał na szarym końcu, mając półtorej minuty straty. Ale w środę dał sygnał, że czuje się dobrze. Na płaskich etapach oszczędza siły, traci dystans do najlepszych, ale kiedy pojawiły się wymagające podjazdy, przyjechał na trzeciej pozycji. Wciąż musi jednak słuchać lidera grupy Tinkoff Alberto Contadora i nie może sobie pozwolić na niezależność. Ale Hiszpan po upadkach w pierwszych dniach TdF skarży się na ból kolana. Traci już 1.20 min do głównego kandydata do zwycięstwa Chrisa Froome'a. W ten weekend okaże się, w jakiej jest dyspozycji i w związku z tym co dalej z Majką.
Może się zdarzyć tak, jak dwa lata temu, że Contador podda się i zejdzie z trasy, a Polak, ze sporymi już stratami, będzie mógł w dowolnym momencie atakować i starać się wygrać któryś z górskich etapów i walczyć o zwycięstwo w klasyfikacji górskiej.
Pireneje pojawią się już dziś. Na przystawkę kolarze dostaną krótki (162 km) etap, ale z premią górską pierwszej kategorii na Col Aspin w końcówce z krótkim krętym zjazdem do mety. Prawdziwy sprawdzian dla myślących o zwycięstwie rozpocznie się w sobotę, kiedy na trasie będzie najsłynniejsza pirenejska przełęcz – Tourmalet – i trzy inne premie górskie. W niedzielę znów wspinaczka – cztery premie górskie, i meta w Andorze na wysokości 2240 m n.p.m. Tour de France dopiero się zaczyna.
