Agnieszka Radwańska po przegranej w Rio: Nawet cierpliwości zabrakło

Agnieszka Radwańska po porażce w Rio: o za długiej podróży, pechu, złości i wyborze partnera do miksta.

Publikacja: 07.08.2016 06:51

Agnieszka Radwańska po przegranej w Rio: Nawet cierpliwości zabrakło

Foto: AFP

Czemu ten mecz tak fatalnie się potoczył?

Agnieszka Radwańska: Nie lubię się tłumaczyć, bo nie o to przecież chodzi. Jednak trzy dni w podróży, potem od razu przeziębienie na powitanie Rio – miały znaczenie. Miałam też nadzieję, że wystartuję w niedzielę, lecz program nie ułożono tak, jakbym chciała.

Na korcie było dobrze widać pani złość. Czy najbardziej frustrowała panią bezradność, czy okoliczności poprzedzające mecz?

Wszystko się na to składało. Bo to i brak świeżości od początku meczu i bardzo wolne, brudne korty, zupełnie inne od tych, na których gramy na co dzień. Jeden dzień odpoczynku więcej dużo by dał, mogłabym wreszcie spokojnie potrenować, a tak, nawet cierpliwości mi zabrakło.

Co jeszcze można dodać do tej listy?

Trudno było wszystko przewidzieć. Podczas igrzysk dużo się dzieje, są różne wydarzenia towarzyszące, które zmieniają rytm treningów. Oczywiście to nie są takie dni, które zaplanowałabym sama. Takich dni mi zabrakło.

Może pani podać więcej szczegółów tej pechowej podróży z Montrealu?

Jednym zdaniem się nie da. Już na pierwszym lotnisku zaczęły się opóźnienia. Godzina, dwie, trzy. Nie byłam sama z tym problemem. Weszliśmy do samolotu, w którym były 23 osoby lecące do Rio. Pytaliśmy, czy na pewno zdążymy na przesiadkę w Nowym Jorku, usłyszeliśmy, że tak. Po czym staliśmy jeszcze półtorej godziny na pasie, bo było nas za dużo, samolot był przeładowany.

W Nowym Jorku nie zdążyłam, choć dawno nie wykonałam tak szybkiego sprintu, w dodatku z dwiema torbami, ale i tak pocałowałam klamkę bramki. Pani z obsługi kazała nam pędzić do stanowiska naszych linii. Popędziliśmy, bo mogliśmy być przed 20 pasażerami za nami. Kolejny rekordowy sprint, dobiegliśmy do stanowiska, ale tam stało już 300 osób. Było późno, zadzwoniłam jednak do mego agenta w Polsce, ale nikt nic nie mógł pomóc. O 1. w nocy dostaliśmy voucher na noc w dalekim hotelu na Long Island. Poprosiliśmy o bagaże, ale nam odmówiono. Dowiedzieliśmy się, że mam nową rezerwację dopiero na piątek, pewnie po wylądowaniu pojechałabym od razu na pierwszy mecz.

Powiedziałam, co myślałam na ten temat, ale innych możliwości nie był. Lot przez Paryż był niemożliwy, bo akurat wybuchł jakiś strajk. Pojechaliśmy więc taksówką szukać hotelu w pobliżu lotniska, nie na Long Island, choć powiedziano nam, że wszędzie wokół brakuje miejsc. W dwóch hotelach tak było, spróbowaliśmy w jeszcze jednym i wolny pokój się znalazł. Godzina jazdy autem zaoszczędzona. Była 2.30. Od samego rana telefony, rozmowy z agentem, praktycznie nie ma wyboru poza lotem do Rio przez Lizbonę. Zatem znów na lotnisko, kolejka, znów 1,5 godziny, dalej mamy tylko bilet na piątek, nic się nie zmieniło. Zgodziliśmy się na tę wcześniejszą Lizbonę, nic nie wymyślimy.

Kasujemy piątkowy lot, idziemy po bagaże, ale ich nie dostajemy, bo linia pracuje od 14. My mamy lot o 17. z innego nowojorskiego lotniska – w Newark. Mówię, że z tym bagażem to jakiś żart, że za chwilę nie zdążę nawet do Lizbony, ale słyszę, że ja nie polecę, ale bagaże polecą do Rio. Skoro tak, to zgoda.

Pojechaliśmy do Newark, polecieliśmy do Lizbony, tam spędziliśmy 5 godzin w środku nocy. Potem lot do Rio. Okazało się, że bagaże rzeczywiście czekały, choć po drugiej stronie lotniska. Wsiedliśmy do busa i wtedy okazało się, że na lotnisku jest alarm bombowy. Po 52 godzinach podróży spędziłam kolejne dwie godziny w autobusie. Zanim odebrałam akredytację, była już godzina 22.

Wróćmy do meczu z Chinką Saisai Zheng. Jej forma była dla pani zaskoczeniem?

Nigdy z nią nie grałam, porównań nie mam, ale widać było, że gra solidnie, jest szybka, biega świetnie, niekiedy jak szalona. Trudno mi było skończyć piłkę, a ona starała się odbić wszystko.

Która olimpijska porażka bardziej zabolała, ta dziś, czy cztery lata temu z Julią Goerges?

Pamiętam, że w Londynie mecz był dużo lepszy, trzy sety, miałam dwie piłki do wygranej. Tutaj wszystko było inaczej, także inna ja. Trudno o takie porównania.

Zagra pani na pewno w turnieju miksta?

Zagram, mogę potwierdzić, że z Łukaszem Kubotem. Kierowałam się tylko tym, żeby wybór był w miarę sprawiedliwy. Wiadomo, że to dla mnie niezręczna sytuacja, tym bardziej, że mógł ze mną grać także Jerzy Janowicz. Skoro jednak z Jerzykiem zagrałam w Pucharze Hopmana, z Marcinem w Londynie, to tutaj zagram z Łukaszem.

— w Rio de Janeiro wysłuchał Krzysztof Rawa

Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
SPORT I POLITYKA
Czy Rosjanie i Białorusini pojadą na igrzyska? Zyskali silnego sojusznika
Sport
Robin van Persie: Artysta z trudnym charakterem
Materiał Promocyjny
O przyszłości klimatu z ekspertami i biznesem. Przed nami Forum Ekologiczne
Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń