W ubiegłym tygodniu rosyjskie media rządowe raportowały, że prawie wszystkie obiekty będą gotowe na początku 2018 roku, czyli kilka miesięcy przed rozpoczęciem MŚ. Trzeba było się pochwalić: Rosję odwiedziła delegacja FIFA, która miała wątpliwości tylko w jednym przypadku.
Stadion w Samarze jest gotowy w 65 proc., ale lokalne władze zapewniły, że zdążą na czas. Jeszcze w maju ubiegłego roku deputowany z rządzącej Jednej Rosji Aleksander Chinsztein zarzucał, że powierzchnię biurową i usługową tego stadionu powiększono bez uzasadnienia prawie dwukrotnie, co zwiększyło koszty całej inwestycji nawet o 10 mld rubli (równowartość 600 mln zł). Ale to jedynie wierzchołek korupcyjnej góry rosyjskiego mundialu.
Budowa Stadionu Kriestowskiego w Petersburgu – rodzinnym mieście Władimira Putina – miała być wzorem. Teraz w Moskwie wolą o tym nie wspominać. Stadion, który po zakończeniu wszystkich robót zostanie przekazany klubowi Zenit, zaczęto budować w 2007 roku. Od tamtej pory zmieniło się dwóch wykonawców, a cena inwestycji wzrosła prawie ośmiokrotnie.
W 2006 roku władze podawały, że będzie on kosztował 6,7 mld rubli (równowartość 600 mln złotych, według ówczesnego kursu). Tymczasem pod koniec ubiegłego roku okazało się, że na budowę wydano 43 mld rubli. Znany niezależny petersburski portal Fontanka, sumując wszystkie rządowe przetargi, podliczył, że budowa areny, która zmieści 68 tys. kibiców, pochłonęła co najmniej 48 mld rubli. Szacuje się, że całkowity koszt inwestycji w przeliczeniu na dolary (kurs rubla bardzo się zmieniał) wyniesie około 1,4 mld (ponad 5 mld zł). A to oznacza, że arena w Petersburgu będzie 2,5 razy droższa niż Stadion Narodowy w Warszawie.
Pieniędzy nie znaleziono
Rosyjskie media często określają petersburski stadion jako „pomnik korupcji". Skradzionych milionów przy tej inwestycji szukają petersburskie sądy, które prowadzą kilkanaście spraw karnych. W 2013 roku okazało się, że na samym palowaniu jeden podwykonawca zawyżył koszty o 500 mln rubli (45 mln zł). Dyrektora tej firmy skazano w 2014 roku na cztery lata pozbawienia wolności w zawieszeniu, ale pieniędzy nie znaleziono.