W przeddzień igrzysk więcej się mówi o rosyjskim skandalu dopingowym niż szansach medalowych. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu wywrócił do góry nogami decyzje Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl) o karach dla Rosjan. Sędziowie stwierdzili, że aż w 28 przypadkach dowody winy były niewystarczające. Rosja odzyskała dziewięć z 13 medali z igrzysk w Soczi (2014).
MKOl w dalszym ciągu stoi jednak na stanowisku, że udział rosyjskich sportowców w igrzyskach w Pjongczangu jest możliwy tylko po wystosowaniu do nich zaproszenia. Thomas Bach (szef MKOl) stwierdził, że zaprosi jedynie dopingowo czystych, a Trybunał wymaga reformy.
Czyli mamy do czynienia z sytuacją podobną do tej sprzed igrzysk w Rio, tylko wtedy wrogiem MKOl była Światowa Agencja Antydopingowa (WADA), która chciała bezwarunkowego wykluczenia Rosji, a teraz Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu.
Sytuacja jest jeszcze poważniejsza w świetle ostatnich informacji niemieckiej telewizji ARD oraz londyńskiej gazety „The Sunday Times".
Dziennikarze dotarli do wyników próbek 10 tysięcy biegaczy narciarskich i na tej podstawie ujawnili, że co trzeci medal mistrzostw świata i igrzysk od 2001 roku został zdobyty przez zawodnika, którego wyniki krwi budziły poważne wątpliwości. Doniesienia są tym bardziej szokujące, że podejrzenia mają dotyczyć ponad 50 biegaczy, których zobaczymy na starcie w Pjongczangu.