Jak mówi, niczego tak się nie boi jak spełnienia złego snu, że kiedyś obudzi się i nie będzie potrafiła zjeżdżać na nartach. Na razie jednak 22-letnia Mikaela Shiffrin zjeżdża wspaniale, Amerykanie twierdzą, że już jest najlepszą narciarką, jaka kiedykolwiek pojawiła się w USA. Po igrzyskach może będą mogli powiedzieć, że także na świecie.
Shiffrin zdobyła już jeden medal olimpijski – w Soczi wygrała slalom. Została najmłodszą zwyciężczynią tej konkurencji na igrzyskach, miała niewiele ponad 18 lat. W slalomie nadal nikt nie jest jej w stanie zagrozić.
Od 2014 roku dwa razy wywalczyła tytuł mistrzyni świata (wcześniej była nią także w roku 2013), 23 razy wygrała zawody PŚ. Teraz podjęła się nowego, bardziej ambitnego wyzwania. Wzięła się, i to z dobrym skutkiem, do giganta, a od niedawna także do konkurencji szybkościowych. W Korei stawia nie tylko na złoty medal w slalomie. Idzie na całość. Liczy na miejsca na podium we wszystkich konkurencjach, w tym w zjeździe.
W grudniu w Lake Louise Shiffrin wygrała zjazd po raz pierwszy w karierze. – Bieg zjazdowy w Korei Południowej znalazł się na moim radarze właśnie po Lake Louise. Chciałabym poczuć, że to nie był żaden fuks, ale dobry znak – stwierdziła.
Już wcześniej, znana z perfekcyjnych przygotowań, mocno trenowała tę specjalność. – W zjeździe technika nie jest dla mnie problemem, ale jej zastosowanie przy takiej szybkości nigdy nie będzie łatwe – przyznała.