Pierwszy chronologicznie to Anglik George Raynor, trener reprezentacji Szwecji, która w roku 1958 przegrała w finale z Brazylią. Z ówczesną Brazylią Didiego, Garrinchy i 18-letniego Pelego prawie każdy przegrywał. Raynor to zaledwie jeden z dwóch angielskich trenerów (obok Alfa Ramseya, zwycięzcy z roku 1966), którzy podczas meczu finałowego o mistrzostwo świata usiedli na ławce.
Jego pech stał się ostatecznie szczęśliwym zrządzeniem losu. Pech polegał na tym, że Raynor nie był ulubieńcem sekretarza The Football Association Stanleya Rousa (późniejszego prezydenta FIFA). Rous słyszał o Raynorze, który podczas wojny krzewił piłkę nożną w Bagdadzie. W roku 1946 Anglicy wreszcie uznali, że warto powołać menedżera swojej reprezentacji. Do tej pory nie mieli takiej potrzeby. Uważali, że i bez trenera są najlepsi, a w mistrzostwach świata, na wszelki wypadek, nie startowali. Podobno Raynor, wówczas drugi trener klubu Aldershot, był jednym z kandydatów na menedżera. Ale Rous postawił na swojego znajomego Waltera Winterbottoma.