To było jedno z najdziwniejszych spotkań w Staples Center w tym sezonie. Po trzech kwartach kwartach gospodarze prowadzili tylko 73:71 i sprawa zwycięstwa wydawała się otwarta, chociaż gościom ze stanu Utah nie udało się wygrać z Lakers na wyjeździe od 1 stycznia 2006 roku.
Tymczasem czwarta kwarta była komicznie jednostronna. Gospodarze wygrali ją aż 28:6, pozwalając rywalom trafić tylko dwa z 18 rzutów z gry. Jazz zostali w ten sposób dziewiątym zespołem, który od czasu, gdy w NBA wprowadzono limit 24 sekund na zakończenie akcji rzutem, w ostatnich 12 minutach spotkania zdobył sześć lub mniej punktów.
Była to ósma porażka Utah w ostatnich dziesięciu meczach z Lakers, a dla zwycięzców dziesiąta wygrana z rzędu w tym sezonie. Lakers wyrównali w ten sposób swoje osiągnięcie z lutego 2008.
Akurat w środę 9 grudnia 21-lecie nieprzerwanej pracy w Utah Jazz obchodził legendarny trener Jerry Sloan, szkoleniowiec o najdłuższym stażu w jednym i tym samym klubie NBA. Nie był to jednak dla niego moment do świętowania jubileuszu. „Zniszczyli nas. Pokazali, jak wielkim są zespołem. Musimy się jeszcze wiele uczyć. Nie można grać ulicznej koszykówki przeciwko takiej drużynie. W takim przypadku od razu czeka cię upokorzenie” – analizował Sloan po meczu. W składzie Jazz zabrakło kontuzjowanych Andreja Kirilenki, Ronniego Price’a i Kiryło Fiesienki, ale trener nie szukał usprawiedliwień.
Najlepszym będzie wygrana w sobotnim meczu rewanżowym, gdy tamto upokorzenie jest świeżo w pamięci. Jedno jest pewne: gracze Utah będą walczyć do upadłego, jak w trakcie play-off w poprzednich dwóch sezonach, gdy stawili obecnym mistrzom NBA mocny opór.