Amerykanin Freddie Roach, trener Filipińczyka Manny’ego Pacquiao, najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie wagowe, mówi, że Floyd Mayweather nie chciał tej walki ze strachu. Dlatego, jego zdaniem, wymyślono testy krwi, stawiając "Pacmana" pod ścianą.
– Floyd zawsze dobierał sobie takich rywali, jakich chciał, pasujących mu stylowo. Starcia z Pacquiao wolał nie ryzykować – upiera się Roach.
Inni twierdzą, że to zasłona dymna, więc wcześniej czy później do tego pojedynku dojdzie, a honoraria będą jeszcze wyższe. W boksie najważniejsze są pieniądze, więc nikt przy zdrowych zmysłach nie zrezygnuje z kilkudziesięciu milionów dolarów.
Wcześniej jednak obaj wybitni pięściarze muszą wygrać najbliższe walki. 13 marca Paquiao zmierzy się na stadionie w Dallas z Joshuą Clotteyem, a w maju Mayweather walczyć będzie z Shane Mosleyem. O ile jednak ten pierwszy pojedynek jest pewny (zobaczy go ponad 40 tysięcy widzów), o tyle drugi, choć wyjątkowo atrakcyjny, na razie jest zagrożony. Czyżby Mayweather faktycznie tak bardzo nie lubił ryzykować?
Najbliższe miesiące na zawodowych ringach zapowiadają się bardzo ciekawie również z polskiego punktu widzenia. Jeśli 6 lutego Tomasz Adamek pokona Amerykanina Jasona Estradę, to 24 kwietnia zmierzy się w Kalifornii z jego rodakiem Chrisem Arreolą. Stawką w tym pojedynku będzie prawo do walki o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Arreola jedno podejście już spalił, przegrywając z Witalijem Kliczką, mistrzem WBC, ale chciałby spróbować z kimś innym, np. z Davidem Haye (mistrz WBA). Tego samego chce też Adamek.