W Jarosławiu spotykają się siódmy z przedostatnim zespołem w tabeli, ale wcale nie oznacza to, że zabraknie emocji i dobrej gry. Po sensacyjnym zwycięstwie Polonii 2011 z PGE Turowem Zgorzelec warszawska drużyna zwraca uwagę kibiców koszykówki już nie tylko z racji eksperymentu organizacyjnego (gra wyłącznie w polskim składzie), ale i stylu gry.
Przeciwko wicemistrzom Polski i zdecydowanym faworytom środowego spotkania w hali na Kole drużyna chorwackiego trenera Mladena Starcevicia zagrała bardzo zespołowo, z wielkim zaangażowaniem w obronie, rozważnie i skutecznie w ataku, szczególnie w rzutach z dystansu. Kapitan Turowa Robert Witka musiał po meczu przyznać: – Polonia zasłużyła na wygraną. Postawiła nam niezwykle ciężkie warunki. Nie spodziewaliśmy się tak agresywnej obrony i takiej skuteczności.
Teraz powstaje pytanie, jaką Polonię 2011 zobaczymy w niedzielę w Jarosławiu: tę z meczu z Turowem, która jest w stanie pokonać każdego, czy czy tę z poprzedniego spotkania ze Stalą Stalowa Wola na własnym boisku, przegranego w kiepskim stylu. – Od tamtej porażki mocno pracujemy nad integracją zespołu – mówi kapitan Polonii 2011 Leszek Karwowski. Zwycięstwo nad Turowem z pewnością nam pomoże, da wiarę, bo ostatnio rosła frustracja, ekipa się rozsypała. Jeśli tylko zachowamy chłodne głowy, w niedzielę powinno być dobrze.
Szansą Polonii jest też pewien regres w grze Znicza. Drużyna z Jarosławia wygrała tylko jedno z ostatnich pięciu spotkań. O wynikach Znicza decydują trzej Amerykanie: Jeremy Chappell, Keddrick Mays i John Williamson, zdobywający łącznie ponad 56 punktów w meczu i zajmujący odpowiednio drugie, trzecie i piąte miejsce w klasyfikacji strzelców. Wystarczy tylko ich dobrze przypilnować.
W pierwszym spotkaniu Polonia 2011 przegrała ze Zniczem 46:79 i była to jej najdotkliwsza ligowa porażka przed własną publicznością, więc motywacji do rewanżu koszykarzom ze stolicy nie zabraknie.