Wolno marzyć dalej

Tomasz Adamek musiał walczyć przez 12 rund, miał problemy, ale pokonał Jasona Estradę na punkty

Publikacja: 08.02.2010 02:47

Tomasz Adamek wygrał kolejną walkę w wadze ciężkiej. Teraz czeka na starcie z Chrisem Arreolą

Tomasz Adamek wygrał kolejną walkę w wadze ciężkiej. Teraz czeka na starcie z Chrisem Arreolą

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Przed ogłoszeniem werdyktu widzowie w Prudential Center wstali z miejsc. Sędziowie punktowali 115:113, 116:112, 118:110. Wszyscy dla Polaka. Estrada był wściekły, uważał, że zasłużył na zwycięstwo, i decyzję sędziów nazwał kradzieżą. Adamek mógł odetchnąć z ulgą. Wygrał kolejną walkę, której nie wolno mu było przegrać. To zwycięstwo pozwala marzyć dalej i liczyć przyszłe, zapewne rekordowe, honoraria. Porażka byłaby początkiem końca kariery w najcięższej kategorii.

Widownia była biało-czerwona (sprzedano na ten pojedynek ponad 10 tysięcy biletów), polski hymn odśpiewano a cappella, doping niósł się tak, że nie można było na oczach tych ludzi przegrać. Adamek od 15 miesięcy mieszka z rodziną w stanie New Jersey, walczył u siebie. Był faworytem, ale tylko niepoprawni optymiści liczyli na jego efektowną wygraną przed czasem. Estrada nigdy nie leżał na deskach, a w karierze amatorskiej miał sporo sukcesów. Na zawodowym ringu pokonał go ostatnio znakomity Rosjanin Aleksander Powietkin, ale ta porażka wstydu Estradzie nie przynosi, tym bardziej że pojedynek był wyrównany.

Polak dzień przed walką ważył 100 kg. Estrada – 107,5 kg, choć jest kilka centymetrów niższy. Amerykanin odgrażał się, że ośmieszy Adamka, a ten tylko się uśmiechał, pewny swych umiejętności. Pierwszy do ringu wszedł Estrada, a za nim najlepszy polski pięściarz przy dźwiękach “Nie zapomnij” Funky Polaka.

Dwa lata temu Adamek walczył jeszcze w wadze półciężkiej (79,3 kg). – Teraz ważę stówkę i świetnie się z tym czuję, bo to moja naturalna waga – powtarza bokser z Gilowic. Nie wszyscy podzielali jego dobre samopoczucie. Byli tacy, którzy uważali, że popełnia gruby błąd, decydując się na walki w wadze ciężkiej.

Pierwsze rundy zapowiadały trudny, wyrównany pojedynek. Estrada ruszył do ataku już w pierwszych sekundach, ale Polak nie dał się zaskoczyć. Kolejne starcia w większości należały już do niego. W siódmej rundzie Adamek trafił pod prawy łokieć i Estrada zgiął się z bólu. Kilkanaście minut później, w przerwie między dziewiątą i dziesiątą rundą, Roland Estrada, ojciec i trener Jasona, krzyczał mu do ucha, że musi stawiać wszystko na jedną kartę. – Najlepiej urwij mu głowę – zakończył długą tyradę. I syn bił się do upadłego, jak o życie.

Sędzia ringowy tego pojedynku Lindsey Page nie ma wątpliwości, kto był lepszy. – Adamek wygrał, zadał więcej ciosów, był aktywniejszy. Ludzie z obozu Estrady kiwali głowami, ale nie protestowali. Awanturował się tylko pięściarz, nie mogąc się pogodzić z porażką, ale gratulacje przeciwnikowi złożył. Później podeszła do niego ze słowami otuchy szefowa Main Events (firma ta jest współpromotorem Adamka) Kathy Duva, która jest święcie przekonana, że polski pięściarz i w tej wadze wejdzie na szczyt.

Po ostatnim gongu cała sala wiwatowała na cześć Adamka. Ten podziękował publiczności, bo wie, ile taki doping znaczy i jak bardzo pomaga. Ale pod koniec kwietnia, gdy przyjdzie mu walczyć z Arreolą, większość ludzi będzie za rywalem. Ten pojedynek prawie na 100 procent odbędzie się w Kalifornii, czyli na terenie rywala. Potężny Amerykanin meksykańskiego pochodzenia będzie faworytem, ale to Adamkowi nie przeszkadza. – Będę jeszcze szybszy i lepszy niż teraz. Zrobię wszystko, by tę przeszkodę też pokonać – obiecuje.

Jego walkę z Estradą obejrzało wielu amerykańskich dziennikarzy. Ich opinia będzie ważna dla dalszej kariery Adamka, bo wielkie telewizje na razie odwracają się do niego plecami. Ale być może wszystko się zmieni i dwukrotny mistrz świata w dwóch różnych kategoriach wagowych wreszcie zostanie doceniony. Jeśli walka z Arreolą dojdzie do skutku, to pokaże ją HBO.

[ramka][b]Andrzej Gmitruk, trener Tomasza Adamka[/b]

To była trudna, ale bardzo dobra walka Tomka. Kolejna z tych, które koniecznie trzeba wygrać. Rywal był niewygodny, trudny do trafienia. Adamek miał walczyć na dystans, unikać klinczów, zadawać dużo ciosów na korpus. Amerykanin skutecznie blokował lewy sierpowy Tomka. Od dziewiątej rundy zmienił taktykę. Przyjmował dwa, trzy ciosy na blok i atakował mocnym prawym. Tomek dobrze rozłożył siły, do końca walczył mądrze. Kolejny rywal Chris Arreola będzie wolniejszy niż Estrada, ale silniejszy fizycznie i niebezpieczny do ostatniego gongu.

[i]j.p.[/i] [/ramka]

Przed ogłoszeniem werdyktu widzowie w Prudential Center wstali z miejsc. Sędziowie punktowali 115:113, 116:112, 118:110. Wszyscy dla Polaka. Estrada był wściekły, uważał, że zasłużył na zwycięstwo, i decyzję sędziów nazwał kradzieżą. Adamek mógł odetchnąć z ulgą. Wygrał kolejną walkę, której nie wolno mu było przegrać. To zwycięstwo pozwala marzyć dalej i liczyć przyszłe, zapewne rekordowe, honoraria. Porażka byłaby początkiem końca kariery w najcięższej kategorii.

Pozostało 89% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?