Deszcz znów zaczął padać

Olimpijskie obiekty stoją teraz puste, ożyją znowu, gdy 12 marca rozpocznie się Paraolimpiada. Żyje natomiast po igrzyskach Lamplighter Public House, piękny pub przy Water Str 92 w samym sercu Gastown, zabytkowej dzielnicy Vancouver

Publikacja: 03.03.2010 19:53

W tym miejscu płonął znicz

W tym miejscu płonął znicz

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Jest tu trochę sportowców z różnych krajów wracających właśnie z zakupów i myślących już o długim powrocie do domu. Są młodzi Kanadyjczycy, którzy przy kilku kuflach piwa obejrzą za chwilę mecz swoich Canucks z Blue Jackets w ramach wznowionych już rozgrywek NHL.

[srodtytul]Piękne dni[/srodtytul]

Podczas igrzysk były tu tłumy, znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem, teraz takich problemów nie ma. Vancouver Canucks grają na wyjeździe, w Columbus, mają kłopoty, przegrywają, ale zdołają wyrównać, w porę doprowadzić do dogrywki i szybko strzelić gola na wagę zwycięstwa.

Bardzo dobrze w drużynie z Vancouver gra Słowak Pavol Demitra. Kanadyjczycy biją mu brawo, przecież tak niedawno byli szczęśliwi, gdy spudłował na 20 sekund przed końcem półfinałowego meczu Słowacji z zespołem Klonowego Liścia. Gdyby wtedy trafił, to być może Kanada nie miałaby złotego medalu i wspomnienia z igrzyska nie byłyby tak piękne.

Bohaterem tamtego meczu był kanadyjski bramkarz Roberto Luongo, syn Włocha i Irlandki, klubowy kolega Demitry z Canucks. Wtedy tylko na krótko byli wrogami.

Okładki miejscowych gazet wciąż przypominają o magicznych dla Kanady igrzyskach. Jest kogo pokazywać, bo 14 złotych medali nie zdobył w historii zimowych igrzysk jeszcze żaden kraj.

Gazeta „The Province“ raz jeszcze wraca do tych niesamowitych dni. Na 47 stronach nie ma jednak ani słowa o innych bohaterach, są tylko Kanadyjczycy, tylko im poświęcony jest ten dodatek. Najwięcej oczywiście o hokeistach i złotym golu Sidneya Crosby’ego, jest piękne zdjęcie wznoszącej dłonie do nieba łyżwiarki figurowej Joannie Rochette, której mama zmarła na zawał serca przed jej występem, a ona zdobyła brązowy medal.

Pięknie cieszy się skeletonista Jon Montgomery i mistrzowie tańców na lodzie – Tesse Virtue i Scott Moir, czy namiętnie całujący się z narzeczoną Charles Hamelin, dwukrotny złoty medalista igrzysk.

[srodtytul]Wielkie porządki[/srodtytul]

Ale życie toczy się dalej, igrzyska to przeszłość, wszystko wraca do normy, deszcz też znów zaczął padać. Na większości olimpijskich aren, które stoją teraz puste, zakończyło się sprzątanie. Whistler już w poniedziałek wyglądało jak wymarłe. Przy wejściu do biura prasowego nie działał komputerowy system kontroli, a dwóch znudzonych policjantów sprawdzało tylko akredytacje, zapisywało nazwisko długopisem i czekało z utęsknieniem chwili, kiedy będą mogli wrócić do domu.

Wielkie porządki robią też w głównym centrum prasowym w Vancouver, na razie panuje tam cisza i spokój ale kolejni gości przyjadą już za tydzień. 12 marca uroczystym otwarciem w BC Place rozpocznie się przecież Paraolimpiada.

Do Vancouver i Whistler zjedzie prawie 2 tysiące niepełnosprawnych sportowców, którzy będą walczyć o medale w 64 konkurencjach.

Komunikacja olimpijska też już zakończyła swoją misję. Nie jeżdżą autobusy do Whistler, ani te, którymi można było poruszać się po Vancouver. Zastąpią je inne, przygotowane do przewozu osób, które poruszają się na wózkach inwalidzkich.

[srodtytul]Pamiątki wciąż drogie[/srodtytul]

O tym, że właśnie zakończyły się tu igrzyska, wciąż przypominają tylko długie kolejki do sklepów z olimpijskimi pamiątkami. Zaczynają się powoli wyprzedaże, ale ceny i tak wciąż są bardzo wysokie. Zwykły T-shirt z napisem „Vancouver“ i pięcioma kółkami olimpijskimi kosztuje 30 – 40 dolarów.

Kurtki i bluzy są wielokrotnie droższe, ale chętnych nie brakuje. O tym, jak potężną imprezą są igrzyska, przypomina też ścisk na lotnisku. Ci, którzy odlatywali z Vancouver zaraz po ich zakończeniu, czekali na odprawę po cztery – pięć godzin. Za wcześnie jeszcze na rachunek, jaki igrzyska wystawią Kanadzie, ale warto pamiętać, że i te letnie rozgrywane w Montrealu (1976), i zimowe w Calgary (1988) były deficytowe.

Te w Vancouver na pewno przyniosły Kanadyjczykom wielki sukces sportowy, pozwoliły im przeżyć piękne dwa tygodnie i jak ładnie powiedział John Furlong, przewodniczący Komitetu Organizacyjnego, poczuć się w tych dniach silniejszymi i bardziej związanymi ze sobą obywatelami tego wielkiego kraju.

Ale za takie wzruszenia trzeba też płacić, rachunek pewnie będzie słony i nadejdzie wkrótce.

Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?