Ponieważ spryt, taktyka oraz odbicia nietypowe to była zawsze jej silna strona, schematyczne aż do bólu przeciwniczki nie były w stanie wyrwać choć seta. Dopiero w półfinale najbliższa przyjaciółka, Dunka Caroline Wozniacki, jako pierwsza podyktowała tenisistce z Krakowa własne warunki. Ten ważny dla obu mecz zakończyła scena sielsko -anielska. Dwie dziewczyny, sympatycznie uśmiechnięte, obejmują się serdecznie przy siatce, dziękują za walkę, a lepsza mówi słabszej, że ją przeprasza za wygraną.
Do beczki kalifornijskiego miodu muszę niestety koniecznie dolać małą łyżeczkę dziegciu. Podczas pojedynków z Francuzką Marion Bartoli, a potem z Rosjanką Jeleną Dementiewą czułe mikrofony, ustawione obok kortu, wychwyciły nieparlamentarne słownictwo, jakim posługuje się nasza gwiazda. Uważni obserwatorzy wiedzą, że to nic nowego, to są nawyki wyniesione jeszcze z krajowych rozgrywek dla nastolatek. W porównaniu z tamtymi popisami Agnieszka Radwańska zachowuje się dziś nad wyraz spokojnie, a wybuchy przytrafiają się jej tylko w chwilach dużego stresu. Nie zmienia to faktu, że każde soczyste przekleństwo, głośno wyartykułowane przez młodą kobietę, to jednak szok dla rodaków na stadionie i przed telewizorem.
Zawodowy tenis stara się z wulgaryzmami walczyć. Podczas wielkich turniejów sędziowie korzystają ze specjalnych ściągawek, zawierających spis najpopularniejszych przekleństw we wszystkich językach świata. Kary za przeklinanie na korcie są wysokie, a tzw. verbal abuse to obok łamania rakiet jedno z najczęstszych wykroczeń piętnowanych przez tenisowe władze. Na listach grzeszników zdecydowanie dominują mężczyźni. Panie wciąż są jednak mniej odważne i raczej mruczą pod nosem wyszukane wiązanki albo ostro sobie dogadują, ale po cichu, by arbiter nie słyszał.
Trudno prawić morały w kraju, w którym pierwsze lekcje przeklinania pobiera się w domu i przedszkolu. Na spacerze po parku z psem przywykłem do widoku kobiecych grupek przy browarze, swobodnie i głośno posługujących się językiem rynsztoka. Tenisowy kort – choć wulgarność i agresja wyzierają zewsząd – wciąż chcę jednak postrzegać jak oazę. Wiem, że nie istnieje już niestety świat pełen elegancji, dobrych obyczajów i szlachetnych zachowań, tak pięknie malowany przez red. Bohdana Tomaszewskiego. Szpetnie klnącej najlepszej polskiej tenisistce muszę jednak powiedzieć swoje kategoryczne nie. Nawet gdyby miała z tego powodu nie zostać nr 1 na świecie.
[ramka][link=http://blog.rp.pl/stopa/2010/03/22/moje-kategoryczne-nie/]Skomentuj[/link][/ramka]