Luiz Felipe Scolari nawet po zwycięstwie nad Czechami powtarza: najlepszą drużyną Euro 2008 są Niemcy. Cristiano Ronaldo też nie daje się ponieść. – Na razie wygraliśmy tylko dwa mecze – mówi. Ale po tych meczach, czy Scolari tego chce, czy nie, to Portugalia będzie miarą przykładaną do innych zespołów. Nie tylko jako pierwszy ćwierćfinalista: jako drużyna, w której póki co nie ma słabych punktów.
Deco zostawił niedawne problemy za sobą i znów jest wszędzie tam, gdzie koledzy go potrzebują. Armando Petit to tarcza, od której odbija się większość ciosów przeciwnika, Simao Sabrosa zawsze jest idealnie ustawiony, Joao Moutinho w dobry sposób nieprzewidywalny. A Cristiano Ronaldo – po prostu najlepszy.
Portugalia miała w meczu z Czechami wiele okazji do zdobycia gola, ale wykorzystała tylko te, w które zamieszany był piłkarz Manchesteru. W 8. minucie Ronaldo szybko wymienił podania z Nuno Gomesem – za szybko dla Davida Rozehnala – i strzelił z bliska, ale Petr Cech obronił. Poradził sobie też ze strzałem Deco, ale gdy pomocnik Barcelony uderzył kolejny raz, już nie zdążył. Piłka odbiła się jeszcze od Marka Jankulovskiego i wpadła do siatki.
Czesi z meczu ze Szwajcarią pewnie by strat nie odrobili, ale przeciw Portugalii zagrali zupełnie inaczej. Trener Karel Brückner w pomocy zamiast Davida Jarolima wystawił Marka Matejowskiego, w ataku zamiast Jana Kollera – Milana Barosa i już nie trzeba było zadzierać głowy, żeby zobaczyć, gdzie trafi podanie.
Najgroźniejszym Czechem był Libor Sionko. To właśnie on w 17. minucie wyrównał uderzeniem głową po podaniu z rzutu rożnego, a po przerwie powinien w ten sam sposób strzelić drugiego gola, ale Ricardo wybił piłkę.