32-letni Ukrainiec mierzy dwa metry, ma najmocniejszy lewy prosty w tej kategorii i za sobą karierę, która mimo trzech porażek wzbudza szacunek. Młodszy z braci Kliczków (starszy Witalij wraca na ring jesienią po długiej przerwie) wygrał 50 walk, w tym 44 przed czasem. W lutym stoczył w Nowym Jorku zwycięski pojedynek unifikacyjny z Rosjaninem Sułtanem Ibragimowem i odebrał mu pas WBO. Wcześniej wygrał przed czasem między innymi z Lamonem Brewsterem (udany rewanż) i Chrisem Byrdem, udowadniając tym, którzy w niego wątpili, że to właśnie jemu należy się korona króla kategorii ciężkiej.
Pięć lat starszy Thompson nie będzie w sobotnim pojedynku faworytem. Jest wprawdzie tylko trzy centymetry niższy od potężnego Ukraińca i też potrafi mocno uderzyć, o czym przekonał się w ubiegłym roku Luan Krasniqi znokautowany w piątej rundzie przez Amerykanina, ma na koncie tylko jedną, mało znaczącą porażkę, ale w mieszczącej 16 tysięcy widzów Color Line Arena w Hamburgu musiałby się stać cud, żeby odebrał Kliczce tytuły. Władimir Kliczko otrzyma za ten pojedynek 8 milionów euro, a Thompson tylko 500 tysięcy. Chcąc wygrać, musi zaatakować. Taki atak obarczony jest jednak ryzykiem porażki przez nokaut.
Wszystko więc wskazuje na to, że jeśli Kliczko pokona Thompsona, to w następnym pojedynku zmierzy się z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem, mistrzem olimpijskim z Aten.
Walkę pokaże o godz. 22.40 TVP 1. Od 21.00 inne walki w TVP Sport.