Niemoc i tajemnice

Tydzień chińskich tortur na pływalni skończył się dla Polaków fatalnie: Mateusz Sawrymowicz nie awansował do finału 1500 metrów. To była ostatnia szansa na medal po tym jak w wyścigu na 200 metrów motylkowym Otylia Jędrzejczak zajęła czwarte miejsce

Aktualizacja: 16.08.2008 02:38 Publikacja: 15.08.2008 18:45

Otylia Jędrzejczak po zajęciu 4. miejsca

Otylia Jędrzejczak po zajęciu 4. miejsca

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Irena Szewińska wyobrażała sobie tę ceremonię inaczej. Z głośników popłynęła muzyka jak z reklamy hollywoodzkiego studia filmowego, pani prezes stanęła obok podium, na które za chwilę miały wejść medalistki. Niby wszystko się zgadzało, ale brakowało jednej znajomej twarzy. Jessica Schipper wspięła się pierwsza, po niej Jiao Liuyang, a na końcu kolejna Chinka Liu Zige. Szewińska w imieniu MKOl zawiesiła im na szyi medale. Otylia Jędrzejczak była wówczas w szatni. Przebrana, prawie gotowa do wyjścia, z oczami ciągle zaczerwienionymi od płaczu.

- Zbudziłam się z przeczuciem, że będę czwarta. Siedemnaście, dziewięć, cztery - mówiła tuż po wyjściu z wody. Ten kod to jej miejsca w kolejnych startach w Pekinie. Na 100 motylkowym, 400 zmiennym i 200 motylkiem. Za każdym razem o jedno miejsce od celu: półfinału, finału i podium. Po nieudanych mistrzostwach Europy w Eindhoven i niepowodzeniach w Pekinie widać wyraźnie, że coś się w polskim pływaniu skończyło. Trzykrotna medalistka z Aten ani razu nie stanęła na podium, atmosfera w grupie jest zła. Paweł Słomiński kiedyś był trenerem i powiernikiem mistrzyni, dziś jest tylko trenerem. Swoje sekrety Otylia zachowuje dla psycholog Beaty Mieńkowskiej, a Słomiński czuje, że stracił wpływ na to co się dzieje. Dziś trudno powiedzieć, czy para która dała Polsce największe pływackie sukcesy będzie jeszcze pracować razem. Oboje wybierają niedopowiedzenia. Trener wyciągając z pekińskiego startu wnioski na przyszłość zastrzega: "jeśli będę kiedyś jeszcze pracował z grupą pływaków". Otylia na każde pytanie związane ze Słomińskim odpowiada: - Nie chcę tego komentować.

Już w połowie dystansu było jasne, że poranne przeczucie stanie się rzeczywistością. Późniejsze medalistki były zbyt daleko, by liczyć na udaną pogoń. Chinki okazały się zbyt szybkie nawet dla rekordzistki świata Schipper. Dotychczasowej rekordzistki, bo od czwartku jest nią Liu Zige. Poprawiła wynik Australijki aż o 1,22 sekundy, jest pierwszą kobietą, która 200 motylkiem przepłynęła w czasie poniżej 2 minut i pięciu sekund - 2:04,18. Zrobiła to w swoich pierwszych międzynarodowych zawodach, została do nich zgłoszona z rekordem życiowym gorszym o około 4 sekundy. Wygrała eliminacje, półfinały, finał. Takie cuda to tylko w Pekinie. Publiczność z zachwytu krzyczała tak, że nie było słychać nic innego. "Pływanie zawsze było słabością Chin, ale fala się odwraca i nowe chińskie gwiazdy wyrastają jak szanghajskie drapacze chmur - napisał po pierwszym w tych igrzyskach złocie w pływaniu "Olympian", dodatek do "China Daily" i świetne źródło codziennej rozrywki.

Liu mieszka w Szanghaju, ale pochodzi z prowincji Laoniang. Ma 19 lat, w tym sezonie wygrała mistrzostwa Chin, pokonując nieoczekiwanie Jiao Liuyang. To młodsza o rok Jiao była kandydatką do medalu w Pekinie, ona w przeciwieństwie do Liu pokazywała się na międzynarodowych zawodach, w ostatnich mistrzostwach świata zajęła czwarte miejsce. Po konferencji medalistek wypłakała się w ramię swojemu trenerowi. Na okładkach gazet znalazła się Liu, nowy chiński wzór posłuszeństwa i pracowitości. W tamtym roku pojechała na dwa miesiące do Australii, by ćwiczyć u trenera Schipper, Kena Wooda. Opłacało się.

Jak bardzo niespodziewane wystrzały formy chińskich pływaków zmieniają układ sił, przekonał się Mateusz Sawrymowicz. Sam jest sobie winny, popłynął w czasie 14:50,30, znacznie gorszym od swojego rekordu życiowego 14:45,94, który do piątku był też rekordem Europy (poprawił go Jurij Priłukow). Wyprzedziło go aż dwóch Chińczyków, w tym jeden 16-letni. Polski mistrz świata kończy igrzyska na 9. miejscu, do awansu do finału zabrakło mu 0,77 sek. Nie awansował też Amerykanin Peter Vanderkaay, którego Sawrymowicz wymieniał wśród kandydatów do medalu.

To ekspresowe wypłynięcie z cienia złośliwie komentują nie tylko Polacy. Francuzi przepytywali z chińskiego tematu działaczy FINA i usłyszeli równie złośliwą odpowiedź: nie przychodziliście do nas, gdy Alain Bernard w przyspieszonym tempie zamieniał swój rekord życiowy na 100 metrów dowolnym w rekord świata. Bernard w Pekinie stracił rekord na rzecz Australijczyka Eamona Sullivana, ale najważniejsze starcie wygrał. Zwyciężył w finale, Sullivan był drugi, a broniący tytułu Pieter van den Hoogenband przypłynął piąty i ogłosił zakończenie kariery. - Nowe pokolenie jest zbyt szybkie dla mnie, pora odejść.

Rekord Liu był jednym z pięciu na pływalni w czwartek i piątek. Trudno pokazywać palcem na Chinkę i pytać jak mogła poprawić najlepszy wynik o 1,22 s, jeśli sztafeta Australijek 4x200 dowolnym poprawia go o blisko sześć - z 7:50,09 na 7:44,31. Dla płynącej na pierwszej zmianie Stephanie Rice to już trzecie złoto w Pekinie i trzeci rekord. Wcześniej poprawiała go na 400 i 200 zmiennym. Nie ma w Water Cube bardziej utytułowanej pływaczki.

Michael Phelps w czwartek odpoczywał od zdobywania złotych medali, w piątek wrócił do starego rytmu: tytuł i rekord świata, tym razem na 200 zmiennym. Najlepsze wyniki w historii poprawiali też Rebecca Soni na 200 m klasycznym i Ryan Lochte na 200 grzbietowym. Teraz pora na najsłynniejszy z rekordów: siedem złotych medali Spitza z 1972. Phelps w sobotę płynie na 100 metrów delfinem, w niedzielę w sztafecie 4x100 zmiennym. Jeśli ktoś jeszcze może go zatrzymać, to chyba tylko Serb Milorad Cavić. W eliminacjach i półfinałach mu się udało, miał najlepszy czas. Phelps awansował do finału z drugim wynikiem. Dotychczas Cavić bardziej niż z pływackich sukcesów znany był z demonstrowania serbskości Kosowa podczas ME w Eindhoven. Urodził się i mieszka w Kalifornii, ale będzie miał w sobotę z Amerykanami pewne rachunki do wyrównania.

Szkoda, tak niewiele zabrakło. Dziewiąte miejsce na igrzyskach nie daje mi żadnej radości. Pocieszam się tylko tym, że zbieram doświadczenia. Debiut na igrzyskach był nieudany, ale mam nadzieję, że już nigdy nie popełnię podobnych błędów. Trudno mi powiedzieć, co poszło nie tak. Dałem z siebie bardzo dużo, ale zastanawiam się czy wszystko na co mnie było stać. Na pewno ostatnie 200 metrów przepłynąłem na maksimum sił. Nie najlepiej się tutaj czułem, choć bywały różne dni. Ogólnie czułem się dziwnie. Nie wiem, czy to kubeł zimnej wody. Jesteśmy zmęczeni ciągłymi wyjazdami. Trzeba to jakoś podsumować, posklejać, pozbierać do kupy. Za wcześnie na wyciąganie wniosków. Chciałbym żeby wygrał Grant Hackett, bo to wielki sportowiec. Jemu się należy trzeci z rzędu złoty medal, a nie jakimś Chińczykom, co wyskakują z podziemia i biją rekordy.

Irena Szewińska wyobrażała sobie tę ceremonię inaczej. Z głośników popłynęła muzyka jak z reklamy hollywoodzkiego studia filmowego, pani prezes stanęła obok podium, na które za chwilę miały wejść medalistki. Niby wszystko się zgadzało, ale brakowało jednej znajomej twarzy. Jessica Schipper wspięła się pierwsza, po niej Jiao Liuyang, a na końcu kolejna Chinka Liu Zige. Szewińska w imieniu MKOl zawiesiła im na szyi medale. Otylia Jędrzejczak była wówczas w szatni. Przebrana, prawie gotowa do wyjścia, z oczami ciągle zaczerwienionymi od płaczu.

Pozostało 91% artykułu
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką