– Wszystko zostanie po staremu – mówił Adamek przed walką o pas organizacji IBF w wadze junior ciężkiej. I zostało.
Obrońca tytułu w ósmej rundzie znokautował Johnathona Banksa. 26-letni Amerykanin przystępował niepokonany do walki w Prudential Center.
Pierwsze rundy były wyrównane, ale to Polak przyspieszał w końcówkach. Amerykanin czekał na kontrę i straszył prawą ręką. W czwartym starciu jego lewy sierpowy zawadził o szczękę mistrza świata, który zachwiał się, ale nie upadł. To po tej rundzie trener Andrzej Gmitruk prosił Adamka, by się nie śpieszył i pamiętał o obronie. – Nie ma bitki, jeszcze nie teraz – błagał i przeklinał.
Wkrótce, po lewych hakach na korpus, Banks zaczął tracić oddech. Po siódmej rundzie Gmitruk powtarzał Adamkowi: – Rób to samo. Nic nie zmieniaj.
Banks, czując, że ucieka szansa na zwycięstwo (dwóch sędziów punktowało wtedy 67:66, a jeden 68:65 dla Adamka), ruszył do ataku, trafił prawym między oczy, poprawił raz jeszcze sierpowym, ale natychmiast boleśnie przekonał się, co potrafi mistrz świata. Dostał prawym na szczękę i padł.