Kara za kłamstwo

Lewis Hamilton został pozbawiony trzeciego miejsca w Grand Prix Australii

Aktualizacja: 03.04.2009 03:31 Publikacja: 03.04.2009 03:27

Lewis Hamilton

Lewis Hamilton

Foto: AFP

Sędziowie mają pracowity początek sezonu. Dzień przed rozpoczęciem treningów na torze Sepang podjęli sensacyjną decyzję, dyskwalifikując wstecznie mistrza świata Lewisa Hamiltona. Jego wynik – trzecie miejsce – w Grand Prix Australii został anulowany. Trzeci jest znowu Włoch Jarno Trulli.

Pięć dni temu, po wyścigu w Melbourne, sędziowski tercet ukarał trzeciego na mecie Trullego (Toyota) dodatkowymi 25 sekundami doliczonymi do czasu wyścigu. Zamiast na trzeciej Włoch wylądował na 12. pozycji.

Podczas neutralizacji po kolizji walczących o drugie miejsce Roberta Kubicy i Sebastiana Vettela kierowca Toyoty wyprzedził Lewisa Hamiltona. Takie manewry podczas jazdy za samochodem bezpieczeństwa są zakazane. Parę zakrętów wcześniej to Hamilton wyprzedził Trullego, bo Włoch przez chwilę znalazł się poza torem. – Trulli wypadł na pobocze – opowiadał po GP Australii szef McLarena Martin Whitmarsh. – Lewis nie miał wyboru i musiał go wyprzedzić. Potem Trulli odzyskał swoją pozycję, czego normalnie w warunkach neutralizacji się nie robi.

Trulli próbował się bronić:

– Kiedy pod koniec wyścigu na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, Hamilton mnie wyprzedził, ale chwilę potem gwałtownie zwolnił i zjechał na bok. Myślałem, że ma problem z samochodem, i go wyprzedziłem. Nie mogłem zrobić nic innego.

Sędziowie nie mieli wątpliwości i nałożyli karę na Trullego. Jednak po wyścigu okazało się, że nie przesłuchano rozmów radiowych pomiędzy Hamiltonem i jego inżynierem wyścigowym. Podczas wyścigu komunikacja między kierowcą i zespołem nie była dostępna, dlatego przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Automobilowej (FIA) uznali, że warto się zapoznać z dodatkowym materiałem dowodowym i ponownie przesłuchać zainteresowane strony, konfrontując zapis radiowych rozmów z zeznaniami kierowców złożonymi w Australii. Okazało się, że to, co mówili Hamilton i przedstawiciele McLarena, jest sprzeczne z przebiegiem radiowych rozmów.

FIA udostępniła dziennikarzom zapis komunikacji radiowej, z którego jasno wynika, że inżynier wyścigowy McLarena dwukrotnie nakazał mistrzowi świata zwolnić i przepuścić rywala. Ponadto tuż po wyścigu Hamilton stwierdził w wywiadzie dla jednej ze stacji telewizyjnych, że zespół polecił mu przepuścić Trullego. Natomiast w czasie przesłuchania sędziowskiego zarówno kierowca, jak i menedżer zespołu McLarena utrzymywali, że takie polecenie nie zostało wydane.

Po trwających ponad godzinę obradach wydano werdykt: za złożenie nieprawdziwych zeznań mających na celu świadome wprowadzenie sędziów w błąd Hamilton i zespół McLarena zostali wykluczeni z Grand Prix Australii. Jednocześnie anulowano karę dla Trullego, przywracając mu trzecie miejsce w wyścigu.

Wykluczenie Hamiltona oznacza, że trzy czołowe zespoły zeszłorocznych mistrzostw świata po pierwszym wyścigu sezonu 2009 nie mają na koncie ani jednego punktu. Prowadzący w klasyfikacji Brawn także jeszcze nie może spać spokojnie – losy podwójnego zwycięstwa z Australii i potencjalnej kolejnej pokaźnej zdobyczy punktowej z Malezji wciąż wiszą na włosku, bo posiedzenie w sprawie podejrzanych rozwiązań aerodynamicznych w samochodach Jensona Buttona i Rubensa Barrichello odbędzie się dopiero 14 kwietnia. Jeśli Trybunał Apelacyjny uzna powiększone dyfuzory za legalne, to pozostałe zespoły będą się starały jak najszybciej wprowadzić podobne rozwiązanie.

– Na wszelki wypadek pracujemy nad naszą wersją podwójnego dyfuzora – powiedział wczoraj szef BMW Sauber Mario Theissen. – Jednak nie jest to takie proste, nie można po prostu skopiować cudzego rozwiązania i przymocować do naszego samochodu. Na Grand Prix Chin na pewno nie zdążymy, bardziej realny jest termin Grand Prix Hiszpanii (10 maja – przyp. red.).

Atmosfera w padoku jest gęsta nie tylko ze względu na zakulisowe przepychanki. Upał i wilgotność powietrza przekraczająca 90 procent sprawiają, że niedzielny wyścig jest najtrudniejszym Grand Prix. Kierowcy, w ognioodpornych ubraniach, muszą przez dwie godziny wytrzymać temperaturę przekraczającą 60 stopni.

Aby europejscy kibice mogli dłużej pospać, wyścig ruszy w późnych godzinach popołudniowych lokalnego czasu i zawodnicy obawiają się oślepienia przez słońce. Jedynym ratunkiem wydaje się deszcz, ale ulewa może przysporzyć jeszcze większych kłopotów. Chmury zasłaniające słońce sprawią, że na torze będzie ciemno, a ściana wody – podobna do tej, która już dzisiaj przeszła nad Sepang – prawdopodobnie uniemożliwi jazdę.

Głównym graczem w Grand Prix Malezji może zatem być – poza sędziami – właśnie pogoda.

Sport
Wielkie Serce Kamy. Wyjątkowa nagroda dla Klaudii Zwolińskiej
Sport
Manchester City kontra Real Madryt. Jeden procent nadziei
Sport
Związki sportowe nie chcą Radosława Piesiewicza. Nie wszystkie
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni