Reklama
Rozwiń
Reklama

Dzieci Tsubasy

Na przełomie lat 80. i 90. nasza telewizja pokazywała makabryczną japońską kreskówkę o małym piłkarzu imieniem Tsubasa.

Aktualizacja: 15.06.2010 10:08 Publikacja: 15.06.2010 02:54

[b][link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/06/15/dzieci-tsubasy/]Skomentuj na blogu[/link] [/b]

Było to coś wyjątkowo koszmarnego, zabraniałem swoim dzieciom podchodzenia do telewizora, żeby w nocy nie krzyczały, bo Tsubasa wyglądał jak syn Godzilli i Rodana, Ptaka Śmierci. Ten Tsubasa biegł co tydzień (bo to niestety był serial) za piłką, nie wiem, czy dobiegł, bo nigdy nie obejrzałem jego meczu do końca. Ale film stanowił świadectwo czasów. Reformy meidżi to był pryszcz w porównaniu z zauroczeniem Japonii futbolem w ostatniej ćwierci XX wieku. Kazuyoshi Miura, pierwszy piłkarski idol w Tokio i okolicach, wyjechał nawet do Brazylii, żeby tam się uczyć gry.

Potem piłkarze w wieku przedemerytalnym z całego świata zjeżdżali do Kraju Kwitnącej Wiśni, gdzie założona dopiero co J-League gwarantowała wysokie dochody.

Z piłkarzami przybywali trenerzy, z Brazylijczykami włącznie, i w krótkim czasie piłka stała się w Japonii zjawiskiem na tyle atrakcyjnym, że przyciągała na trybuny dziesiątki tysięcy kibiców, z sumitami włącznie.

A kiedy Hidetoshi Nakata został pierwszym japońskim piłkarzem w Serie A i zaczęła się japońska turystyka futbolowa, można już było mówić o zjawisku. Bo jak Japończyk zacznie jeździć po świecie i wyciągać swój aparat, to koniec. Wejdzie nawet na górę Mojżesza, żeby się zaczaić na wschodzące słońce.

Reklama
Reklama

Dziś J-League straciła wiele ze swej atrakcyjności, jej rolę przejęły rozgrywki w szejkanatach Zatoki Perskiej, ale siew kiedyś zrobiony wciąż przynosi plony.

Umówmy się, że poziom meczu Japonia – Kamerun odbiegał znacznie od oczekiwań, jakie wiążemy z mistrzostwami świata. To nie pierwszy słaby mecz na mundialu, ale nie ma co narzekać. Japonia, Słowenia, Słowacja, Kamerun tam są, a Polaków nie ma. Bo byli jeszcze słabsi.

[b][link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2010/06/15/dzieci-tsubasy/]Skomentuj na blogu[/link] [/b]

Było to coś wyjątkowo koszmarnego, zabraniałem swoim dzieciom podchodzenia do telewizora, żeby w nocy nie krzyczały, bo Tsubasa wyglądał jak syn Godzilli i Rodana, Ptaka Śmierci. Ten Tsubasa biegł co tydzień (bo to niestety był serial) za piłką, nie wiem, czy dobiegł, bo nigdy nie obejrzałem jego meczu do końca. Ale film stanowił świadectwo czasów. Reformy meidżi to był pryszcz w porównaniu z zauroczeniem Japonii futbolem w ostatniej ćwierci XX wieku. Kazuyoshi Miura, pierwszy piłkarski idol w Tokio i okolicach, wyjechał nawet do Brazylii, żeby tam się uczyć gry.

Reklama
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
eSIM w podróży: łatwy dostęp do internetu za granicą, bez opłat roamingowych
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Rynek europejski potrzebuje lepszych regulacji
Sport
Znajdą się pieniądze na modernizację Polonii? Los inwestycji w rękach radnych
Materiał Promocyjny
Wiedza, która trafia w punkt. Prosto do Ciebie. Zamów już dziś!
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama