Mowa do trawy

Z historii kilku przynajmniej sportów wynika, że na początku była trawa.

Publikacja: 22.06.2010 02:18

[b][link=http://blog.rp.pl/stopa/2010/06/22/mowa-do-trawy/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Po kilka razy dziennie patrzymy teraz na biegające za piłką po zielonych murawach stadionów w RPA reprezentacyjne jedenastki. Wydają się wpasowane w otoczenie, nic im specjalnie na tym podłożu nie przeszkadza, od kiedy sięgnąć pamięcią, piłkarskie mecze rozgrywano w takich warunkach.

Na londyńskich trawnikach All England Clubu ruszył Wimbledon. Wielki zawodowy turniej, który jest corocznym powrotem do korzeni. Rzut oka na pierwszy z brzegu mecz pozwala się zorientować, że tenis na trawie wygląda jednak dość dziwnie. Aż trudno uwierzyć, że pod taką właśnie postacią kiedyś go wymyślono.

Krótko przystrzyżony trawnik jest nawierzchnią dającą wyraźny dyskomfort w porównaniu z kortem ziemnym albo twardym. Piłki ślizgają się po kontakcie z zielonym podłożem, zamiast skakać wysoko do góry. Bieganie po trawie przypomina wyprawę w zwykłym podzelowanym obuwiu na lodową taflę.

Amerykański magazyn „Tennis” dokonał niedawno inwentaryzacji ogólnodostępnych kortów trawiastych w Stanach. Doliczono się ledwie 30 „grass courts”, z zastrzeżeniem, że za chwilę będzie ich jeszcze mniej. Właściciele coraz częściej notują wycofywanie rezerwacji, bo gracze rekreacyjni po kilkunastu minutach zgłaszają się do recepcji z pretensją, że nie da się normalnie grać na czymś takim.

Sytuacja wśród zawodowców wygląda niewiele lepiej. Fachowcy wiedzą doskonale, że trawa jest selektywna. Z dobrą grą na tym podłożu jest trochę jak z krokiem marszowym w terenie podmokłym albo gimnastyką na ruchomej kładce. Trzeba być wybitnym technikiem, by umieć zagrać najtrudniejszą piłkę, w sytuacji gdy każdy źle wykonany krok grozi wywrotką. W tenisie mamy teraz wielki odwrót od gry technicznej na rzecz zwiększania siły uderzeń oraz wytrzymałości ogólnej, i to akurat w Wimbledonie widać wyjątkowo wyraźnie.

Tradycjonaliści i esteci marzą o pierwszym tytule Justine Henin oraz o jeszcze jednym sukcesie Rogera Federera, najlepiej po finale z Rafaelem Nadalem. Realiści wskazują przede wszystkim na tych, których wyróżnia dziś siła fizyczna i sprawność. Typowane są powszechnie siostry Williams, mówi się dużo o męskim finale w obsadzie tak sensacyjnej jak tegoroczny kobiecy finał w Paryżu. Ostatni tego rodzaju przypadek miał miejsce dwa lata temu. W Melbourne o tytuł nie zagrał wtedy ani Szwajcar, ani Hiszpan. Historia może się powtórzyć w Wimbledonie 2010.

[b][link=http://blog.rp.pl/stopa/2010/06/22/mowa-do-trawy/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Po kilka razy dziennie patrzymy teraz na biegające za piłką po zielonych murawach stadionów w RPA reprezentacyjne jedenastki. Wydają się wpasowane w otoczenie, nic im specjalnie na tym podłożu nie przeszkadza, od kiedy sięgnąć pamięcią, piłkarskie mecze rozgrywano w takich warunkach.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wybory w MKOl. Czy Rosjanie i Chińczycy wybiorą następcę Bacha?
Sport
Walka o władzę na olimpijskim szczycie. Kto wygra wybory w MKOl?
Sport
Koniec Thomasa Bacha. Zbudował korporację i ratował świat sportu przed rozłamem
Sport
Po igrzyskach w Paryżu czekają na azyl. Ilu sportowców zostało uchodźcami?
Materiał Promocyjny
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Wybiorą herosów po raz drugi!
Materiał Promocyjny
Sezon motocyklowy wkrótce się rozpocznie, a Suzuki rusza z 19. edycją szkoleń