Wzbudził podziw, bo wygrywał, i chyba jeszcze bardziej dlatego że nie zadowolił się małym sukcesem. Finałowa porażka w Paryżu tej opinii nie zmienia. Polski sportowiec, gdy staje przed niespodziewaną szansą, zwykle pięknie przegrywa i wraca do domu pocieszany przez przyjaciół twierdzących, że jego czas jeszcze nadejdzie, że walczył dzielnie.

Janowicz zachował się inaczej, przez cały tydzień grał tak, jakby od dawna był świadomy swoich możliwości. Nie krył łez, nie udawał, że nic się nie stało, ale wychodził na kort i Andy Murray wydawał się tenisistą takim samym jak on. Takie rzeczy w tym sporcie się zdarzają, choć niezbyt często.

Chłopak z Łodzi zmienił swoje życie, w przyszłym roku nie będzie już musiał grać w drugorzędnych turniejach, przebijać się przez eliminacje, gdzie młodzi, zdolni i ambitni czekają na swoją szansę. Jest ich wielu, z całego świata, bo tenis to planetarna gra o sławę i ogromne pieniądze. Janowicz zrobił pierwszy krok, ale to, co będzie teraz, jest równie trudne. Musi udowodnić, że naprawdę umie grać, tak jak pokazał w Paryżu, że ten sukces nie był tylko niewytłumaczalnym przypływem łaski. Powody do optymizmu są: ma talent, gibkość i wreszcie ma też chłodną głowę (w przeszłości traktował tenis bardziej jak wymianę strzałów, a mniej jak grę). Oprócz tego dostał od natury coś, czego wytrenować się nie da: 203 centymetry wzrostu.

Gdy patrzy się na nowego Janowicza, najtrafniejsze wydaje się porównanie do młodego Marata Safina – Rosjanina, który w roku 2000 w finale US Open potraktował Pete'a Samprasa jak nowicjusza. Wszyscy pytali, na co go będzie stać, gdy dorośnie. Janowicz jest podobny do Safina, ma ten sam luz, ten sam brak pokory i dziś to my pytamy, jak daleko zajdzie. Safin był czołowym tenisistą świata przez kilka lat, ale jak sam twierdzi, przez całą karierę szukał tej perfekcji z meczu w Nowym Jorku, nie znalazł jej, bo za dużo o tym myślał.

Janowicz pewnie nie miałby nic przeciwko temu, by powtórzyć karierę Safina, ale jeśli przykład Rosjanina ma być pouczający, Paryż nie powinien zostać w jego głowie na zawsze.