Reklama
Rozwiń
Reklama

Bomba Vettela

Walka o najlepsze pola startowe w Grand Prix Japonii odbyła się w cieniu szokujących doniesień z obozu Red Bulla: czterokrotny mistrz świata Sebastian Vettel odchodzi po tym sezonie z ekipy.

Publikacja: 04.10.2014 17:52

Bomba Vettela

Foto: Infiniti Red Bull Racing

Nie po raz pierwszy okazało się, że kontrakty w Formule 1 bywają warte niewiele więcej niż papier, na którym je spisano. Aktualna umowa Vettela z Red Bullem miała obowiązywać co najmniej jeszcze przez sezon 2015. Mimo tego rozczarowany formą swojego samochodu Niemiec, który pięć rund przed końcem tegorocznych zmagań zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji kierowców i jutro może stracić matematyczne szanse na obronę tytułu, znalazł sposób na rozstanie się z ekipą, z którą święcił historyczne triumfy.

Na razie jedyną oficjalną informacją jest bombowa wieść o rozstaniu Vettela z Red Bullem oraz o zastąpieniu go juniorem z Toro Rosso, 20-letnim Rosjaninem Daniłem Kwiatem. Jeszcze nie wiadomo, gdzie trafi Niemiec, ale jedynym rozsądnym rozwiązaniem dla czterokrotnego mistrza świata jest Ferrari. Z tą ekipą ma pożegnać się Fernando Alonso, którego kusi powracająca do Formuły 1 Honda. Japoński koncern od przyszłego roku będzie dostarczał jednostki napędowe McLarenowi i bardzo potrzebuje czołowego kierowcy.

Scuderia też posiadała ważny kontrakt z hiszpańskim asem (do końca sezonu 2016), ale – tak jak w przypadku Red Bulla – możliwe jest rozwiązanie umowy ze względu na zbyt słabe wyniki. Ferrari plasuje się poza pierwszą trójką w klasyfikacji konstruktorów i to daje Alonso możliwość odejścia. Tego typu klauzule to normalna rzecz w przypadku czołowych ekip i kierowców.

Vettel i Alonso szukają nowych wyzwań. Hiszpan przez pięć lat startów w czerwonych barwach nie zdołał zdobyć upragnionego trzeciego mistrzowskiego tytułu i wielokrotnie dawał do zrozumienia, że wini za to zespół, który nie był w stanie przygotować konkurencyjnego samochodu.

Z kolei Red Bull po czterech latach bezwzględnej dominacji w Formule 1 zalicza w tym roku słabszą passę – o ile można tak nazwać pozycję wiceliderów w klasyfikacji zespołowej oraz trzy wygrane wyścigi. Tyle, że autorem tych triumfów jest nowy zespołowy partner Vettela, Daniel Ricciardo.

Reklama
Reklama

Charakterystyka nowych samochodów z silnikami turbo nie odpowiada Vettelowi, a do tego potęga Red Bulla zaczyna chwiać się w posadach. Genialny projektant Adrian Newey, zniesmaczony coraz większymi ograniczeniami regulaminowymi, stopniowo przekazuje swoje obowiązki innym ludziom i zabiera się za nowe wyzwania w imperium Red Bulla, a kilku wartościowych pracowników opuści bądź już opuściło szeregi ekipy.

Starty w Ferrari są marzeniem każdego kierowcy i Vettel najwyraźniej nie boi się obecnej formy Scuderii. Restrukturyzacja włoskiej ekipy może potrwać jeszcze parę sezonów, ale Niemiec ma czas – w przeciwieństwie do starszego o sześć lat Alonso. Ewentualne sukcesy za kierownicą czerwonego samochodu uciszą także jego krytyków, których zdaniem cztery mistrzowskie tytuły są przede wszystkim zasługą Neweya i jego świetnych konstrukcji.

Od sportowej strony sobotnie wydarzenia na torze Suzuka nie przyniosły żadnych niespodzianek. Po raz ósmy w tym sezonie kierowcy Mercedesa zajęli cały pierwszy rząd na starcie i również po raz ósmy najlepszy w kwalifikacjach był Nico Rosberg. Po defekcie w Singapurze Niemiec stracił prowadzenie w mistrzostwach na rzecz Lewisa Hamiltona, który wyprzedza go o trzy punkty. – Nie myślę już o tamtym wyścigu, teraz skupiam się na Suzuce – deklaruje triumfator czasówki.

– Ja nie byłem dziś wystarczająco szybki, Nico pojechał rewelacyjnie – komplementował kolegę Hamilton. Mniej niż sekundę na okrążeniu stracił do Rosberga tylko trzeci w zestawieniu Valtteri Bottas z Williamsa, ale mimo tego niedzielny wyścig wcale nie będzie formalnością.

Po pierwsze nawet Mercedesa trapią w tym sezonie defekty, a po drugie od kilku dni cały padok F1 bacznie obserwuje trasę tajfunu Phanfone, który co prawda stracił na sile, ale w niedzielne popołudnie będzie już niedaleko wybrzeży Japonii. Towarzyszące mu ulewne deszcze mogą albo urozmaicić rywalizację, albo w ogóle ją uniemożliwić. Wyścig ruszy o 8:00 czasu polskiego, czyli o 15:00 w Japonii, a zmierzch nad Suzuką zapada dwie i pół godziny później. W razie kaprysów pogody nie będzie prawie żadnego pola do manewru, jeśli chodzi o przełożenie startu na późniejszą porę. Z kolei w poniedziałek cały sprzęt musi się już znaleźć na lotnisku w Nagoi, skąd samoloty zabiorą wszystko do Soczi na kolejny wyścig. O ile tajfun na to pozwoli...

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama