Nie po raz pierwszy okazało się, że kontrakty w Formule 1 bywają warte niewiele więcej niż papier, na którym je spisano. Aktualna umowa Vettela z Red Bullem miała obowiązywać co najmniej jeszcze przez sezon 2015. Mimo tego rozczarowany formą swojego samochodu Niemiec, który pięć rund przed końcem tegorocznych zmagań zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji kierowców i jutro może stracić matematyczne szanse na obronę tytułu, znalazł sposób na rozstanie się z ekipą, z którą święcił historyczne triumfy.
Na razie jedyną oficjalną informacją jest bombowa wieść o rozstaniu Vettela z Red Bullem oraz o zastąpieniu go juniorem z Toro Rosso, 20-letnim Rosjaninem Daniłem Kwiatem. Jeszcze nie wiadomo, gdzie trafi Niemiec, ale jedynym rozsądnym rozwiązaniem dla czterokrotnego mistrza świata jest Ferrari. Z tą ekipą ma pożegnać się Fernando Alonso, którego kusi powracająca do Formuły 1 Honda. Japoński koncern od przyszłego roku będzie dostarczał jednostki napędowe McLarenowi i bardzo potrzebuje czołowego kierowcy.
Scuderia też posiadała ważny kontrakt z hiszpańskim asem (do końca sezonu 2016), ale – tak jak w przypadku Red Bulla – możliwe jest rozwiązanie umowy ze względu na zbyt słabe wyniki. Ferrari plasuje się poza pierwszą trójką w klasyfikacji konstruktorów i to daje Alonso możliwość odejścia. Tego typu klauzule to normalna rzecz w przypadku czołowych ekip i kierowców.
Vettel i Alonso szukają nowych wyzwań. Hiszpan przez pięć lat startów w czerwonych barwach nie zdołał zdobyć upragnionego trzeciego mistrzowskiego tytułu i wielokrotnie dawał do zrozumienia, że wini za to zespół, który nie był w stanie przygotować konkurencyjnego samochodu.
Z kolei Red Bull po czterech latach bezwzględnej dominacji w Formule 1 zalicza w tym roku słabszą passę – o ile można tak nazwać pozycję wiceliderów w klasyfikacji zespołowej oraz trzy wygrane wyścigi. Tyle, że autorem tych triumfów jest nowy zespołowy partner Vettela, Daniel Ricciardo.