Adam Nawałka zmienił skład ze zwycięskiego meczu z Gruzją, bo po to są mecze towarzyskie, aby próbować zawodników i nowe ustawienia. Próba była bardzo cenna, tym bardziej, że Szwajcarzy, zajmujący w rankingu FIFA wyższe miejsce niż Polacy, byli bardzo trudnym przeciwnikiem. Do tego doszedł problem nieoczekiwany: strata bramki już w czwartej minucie. Polacy jakoś się pozbierali, wyszli na prowadzenie a dali sobie wbić wyrównującego gola kiedy grali w dziesiątkę.
Wiemy po tym meczu, że na Artura Boruca i Łukasza Fabiańskiego możemy liczyć w takim samym stopniu jak na Wojciecha Szczęsnego. To nic nowego, tyle że dwóch pierwszych bramkarzy dawno nie oglądaliśmy. Kamil Glik zagrał na swoim przyzwoitym poziomie. Artur Jędrzejczyk po dobrym występie być może wywalczył sobie we Wrocławiu stałe miejsce na lewej obronie. Robert Lewandowski nie schodzi z najwyższego poziomu światowego. Maciej Rybus starał się bardzo, podobnie jak Michał Kucharczyk. Arkadiusz Milik przedłużył znakomitą serię. To jego czwarty kolejny mecz z ze zdobytym golem. Sebastian Mila znów pokazał, że jak ma piłkę, to wie co z nią zrobić.
Na pozostałych pozycjach już tak dobrze nie jest. Jeśli ktoś myślał, że Paweł Olkowski może zastąpić Łukasza Piszczka, to po meczu ze Szwajcarią powinien zmienić zdanie. Thiago Cionek odbiega umiejętnościami od partnerów i trener powinien szukać innego partnera dla Kamila Glika na środku obrony, gdyby nie mógł zagrać Łukasz Szukała.
Tomasz Jodłowiec znowu grał jakby go nie było, ale to nie jest niespodzianka. Bardziej niepokojące jest to, że kolejny raz zawiódł Grzegorz Krychowiak. Pierwszą bramkę Szwajcarzy strzeli po stracie piłki właśnie przez niego. Niewiele brakowało, a jego zbyt słabe podanie do Boruca też zakończyłoby się golem. Krychowiak sprawia wrażenie celebryty, skoncentrowanego na sobie. Dobrze, że jest pewny siebie, szkoda, że częściej niż na boisku widać to na konferencjach prasowych i w wywiadach. Piotrowi Zielińskiemu mecz się nie udał, ale w niego na pewno warto inwestować. Michała Żyrę ambicja poniosła do tego stopnia, że otrzymał czerwoną kartkę. To się zdarza.
Adam Nawałka jako selekcjoner debiutował rok temu właśnie we Wrocławiu. Polska przegrała wtedy ze Słowacją 0:2. Z tamtej reprezentacji widzieliśmy teraz sześciu zawodników. Ale dziś to całkiem inna drużyna. Nawet kiedy traci bramki, to nie przegrywa. Jest niepokonana w siedmiu kolejnych meczach.