Ciekawy jestem ich poziomu, atrakcyjności i zainteresowania kibiców, bo już teraz widać, że nie wszystkim chce się grać i oglądać też. Na meczu Legii było zaledwie 14 tysięcy kibiców.
Wygrali ci, którzy nie przyszli. Mistrz Polski, mający największe spośród wszystkich uczestników rozgrywek szanse na obronę tytułu, gra słabiutko. Pierwsza połowa stała na tak niskim poziomie, że kibice, którzy przecież legionistów kochają, domagali się od nich gry prawdziwej a nie udawanej. W drugiej połowie apele odniosły skutek na tyle, że Legia wbiła dwa gole i zwyciężyła. Ale z takiego meczu pamięta się więcej kiksów i błędów niż udanych akcji i strzałów.
Na innych stadionach nie jest lepiej. W ostatniej kolejce padło dużo bramek, czego nie należy, niestety, łączyć z wyjątkowymi umiejętnościami strzelców. To częściej efekt błędów w defensywie.
Teraz w rozgrywkach nastąpi przerwa. 2 maja Legia spotka się z Lechem na Stadionie Narodowym w walce o Puchar Polski a tydzień później, na Łazienkowskiej, w meczu o punkty fazy finałowej ekstraklasy. Nawet gdyby wygrała, nie może jeszcze czuć się mistrzem. Różnice punktowe między poszczególnymi drużynami są tak małe, że wszystko jeszcze może się zdarzyć.
Runda zasadnicza rozgrywek nie przyniosła większych niespodzianek. W pierwszej ósemce, walczącej o tytuł mistrza, znalazły się kluby, których się tu spodziewano. Siłą rzeczy, w drugiej połowie tabeli także. Jeden mecz może zmienić kolejność drużyn, zajmujących dziś miejsca od 13. do 16. Emocje będą na pewno, nie wiadomo tylko czy będą szły w parze z poziomem gry.