Dla szejków znad Zatoki Perskiej od kilku lat kolarstwo staje się równie atrakcyjną platformą reklamową lub raczej propagandową, jak piłka nożna, piłka ręczna czy tenis. To w Katarze w tym roku odbędą się mistrzostwa świata w kolarstwie szosowym.
Od początku XXI wieku w kalendarzu Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) na stałe zagościły wyścigi w Katarze, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Omanie. W ubiegłym roku w Abu Zabi UCI zorganizowała galę podsumowującą sezon.
Do tej pory w zawodowej elicie nie jeździł jednak zespół z licencją z kraju arabskiego. To zaskakujące, bo w ten sposób promuje się od dawna stolica Kazachstanu Astana albo – z błogosławieństwem prezydenta Władimira Putina i pieniędzmi Gazpromu lub jego spółek zależnych – rosyjski biznes pod marką Team Katiusza.
Arabowie chcą ten stan zmienić i to szybko. Przed tygodniem książę Nasser bin Hamad al-Khalifa ogłosił na profilu społecznościowym „narodziny Bahrain Cycling Team", który „pomoże młodym sportowcom z regionu promować zdrowy styl życia i rywalizować z najlepszymi zespołami na świecie".
Hamad al-Khalifa jest przewodniczącym Komitetu Olimpijskiego Bahrajnu, liderem narodowej drużyny w jeździeckich wyścigach długodystansowych, ale też wielkim amatorem kolarstwa mającym przy tym obsesję na punkcie zdrowego odżywiania i sportowego trybu życia. W zeszłym roku odbył przejażdżkę rowerową ze zwycięzcą trzech wielkich tourów Vincenzo Nibalim i nie omieszkał zamieścić zdjęcia z niej na profilu społecznościowym.