Austriak dwa lata temu był człowiekiem, który łączy, bo wcześniej liderów kadry oraz władze Polskiego Związku Narciarskiego (PZN) poróżniła przyszłość Michala Doleżala. Skoczkowie za szkoleniowcem stanęli murem, ale Czech po sezonie 2022/23 i tak stracił pracę. Thurnbichler ten zgrzyt wygumkował z pamięci kibiców, bo kolejna zima na skoczniach należała do Polaków.
Łączył nas trener, bo łączyły wyniki. Piotr Żyła został mistrzem świata, a Dawid Kubacki zdobył brąz, wygrał sześć konkursów i był drugi w Turnieju Czterech Skoczni. To był także triumf nowego prezesa PZN Adama Małysza, który – jeszcze jako dyrektor sportowy – szukał wcześniej następcy Doleżala.
Czytaj więcej
Finał Ligi Konferencji Europy, koszykarski Eurobasket i mistrzostwa Europy w pływaniu to duże sportowe wydarzenia, które odbędą się w tym roku w naszym kraju.
Kolejny sezon był już porażką, bo tylko dwukrotnie trzeci Aleksander Zniszczoł potrafił stanąć na podium zawodów Pucharu Świata. Wyniki, które wówczas martwiły, dziś dałyby uśmiech ulgi. Nasi skoczkowie w dwunastu pierwszych imprezach sezonu nawet nie zbliżyli się bowiem do ścisłej czołówki, a najlepszym wynikiem było dziesiąte miejsce Wąska w Oberstdorfie.
Turniej Czterech Skoczni. Czy Thomas Thurnbichler przetrwa zimę?
Dziś Thurnbichler dzieli – kibiców, ekspertów oraz samych zawodników. Wokół reprezentacji panuje chaos, a czytając między wierszami wypowiedzi skoczków oraz śledząc doniesienie ludzi będących blisko drużyny można odnieść wrażenie, że każdy kadrowicz ma swojego ulubionego trenera.