Skocznia Hochfirstschanze w Titisee-Neustadt została otwarta w 1950 roku, ale dopiero w XXI wieku odbyły się na niej pierwsze zawody Pucharu Świata. Czeladka po raz pierwszy pojawiła się w tej niewielkiej miejscowości w Badenii-Wirtembergii w styczniu 2001 roku. Przyprowadził ją lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata – po konkursach w fińskim Kuopio – Adam Małysz.
Niemcy mieli jednak ogromną ochotę na to, by premierowe zawody na nowym, pucharowym obiekcie wygrać. W formie był, przede wszystkim, Sven Hannawald, ale dobrze prezentowali się również Martin Schmitt i Stephan Hocke. Pierwszy z wymienionych świetnie prezentował się w treningach, ale pierwszym konkursie nie wystąpił.
To była ogromna sensacja, a całe Niemcy huczały. Jak można było do czego podobnego dopuścić? Pytano w mediach słynnego niemieckiego trenera, nieżyjącego już Reinharda Hessa. O co chodziło? Sytuacja była wręcz kuriozalna.
Z plombą był jak bomba
Otóż okazało się, że do skoku kwalifikacyjnego Sven Hannawald założył… zły kombinezon. Który pozbawiony był regulaminowej plomby. „Hanni” został zdyskwalifikowany we własnym kraju, a Niemcy byli ogromnie rozczarowani. Skoczek przepraszał, mówił, że zachował się nieodpowiedzialnie i głupio, bo nie sprawdził sprzętu.
Gospodarze zawodów byli zdruzgotani. A na dodatek pogrążył ich… Adam Małysz. 138,5 i 136 metrów. Takie skoki powodowały, że Polak zdeklasował rywali. Niemcy, Schmitt i Hocke, którzy zajęli dwa kolejne miejsca na podium, stracili do „Orła z Wisły” prawie – uwaga – 40 punktów! Małysz wygrał tym samym pierwszy, historyczny konkurs PŚ na Hochfirstschanze i umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej.