Najpierw były treningi, podczas których zbudziła się nieśmiała nadzieja – w pierwszej serii Kamil Stoch skoczył najdalej (135,5 m nie dało mu jednak najlepszej noty), w drugiej, już bezapelacyjnie najlepszy był Aleksander Zniszczoł – 143 m to był najdłuższy skok kiedykolwiek oddany na nowym norweskim obiekcie.
Inni Polacy nie skakali tak efektownie, ale gdy przyszło do konkursu i cała piątka spokojnie awansowała do serii finałowej, z Dawidem Kubackim obecnym w pierwszej dziesiątce (na 9. pozycji), nie było powodu, by narzekać.
Czytaj więcej
Na nowej skoczni normalnej Granasen za Japończykiem byli Peter Prevc i Jan Hoerl. Klasyfikacja Ra...
Stefan Kraft prowadził od początku
Wprawdzie na górze tablicy wyników widniały głównie austriackie nazwiska – Kraft od razu objął prowadzenie (137,5 m) przed Tschofenigiem i Hoerlem, Daniel Huber był ósmy – to można było po cichu liczyć, że Kubacki, Zniszczoł lub Stoch mogą poprawić się tak, by satysfakcja była trochę większa.
Jednak nie była. Jednemu w drugiej serii powiało mocniej w plecy, drugi spóźnił odbicie i tak próba po próbie trzeba było godzić się z myślą, że ilość nie przeszła w jakość. Maciej Kot ostatni, Piotr Żyła przedostatni, pozostała trójka w drugiej dziesiątce. Kubacki znów skoczył z Polaków najdalej (130,5 m dało mu ostatecznie 14, pozycję wspólnie z Ryoyu Kobayashim), ale z nieco podniesionej belki inni latali pod 140 m, a Niemiec Karl Geiger, przeżywający wyraźny kryzys formy nagle wypalił równo 140 m i to jest od środy nowy, oficjalny rekord dużej skoczni Granasen. Mała pociecha, że Zniszczoł podczas treningu był lepszy, a na starej rekordzistą był i pozostanie już na zawsze Kamil Stoch (146 m).