Rok temu o tej porze można było trwać w przekonaniu o potędze polskich skoków. Wprawdzie turniej wygrał Halvor Egner Granerud, ale nasza wielka trójka – Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Kamil Stoch – stawała dzielnie do walki, w każdym konkursie ktoś z kadry Thomasa Thurnbichlera pojawiał się na podium, w Innsbrucku Kubacki był nawet najlepszy i do końca walczył z Norwegiem o główną nagrodę. Trzech Polaków w pierwszej piątce – nawet bez złotego orła w dłoniach – wyglądało dumnie.
Po 12 miesiącach trzeba napisać, że kolejny TCS nie budzi nawet skromnych nadziei na podobne wzruszenia, choć trzon polskiej kadry zmienił się niewiele: Kubacki, Żyła, Stoch i Paweł Wąsek znów pojechali do Obertstdorfu, tylko Stefana Hulę i Janka Habdasa zastąpili Maciej Kot i Aleksander Zniszczoł.
Czytaj więcej
Na dwa dni przed pierwszym konkursem prestiżowego turnieju w składzie trenerskim reprezentacji Polski nastąpiła istotna zmiana – drugiego trenera Marka Noelke zastąpił Wojciech Topór, dotychczasowy trener bazowy w okręgu tatrzańskim.
Nie zmienił się trener reprezentacji, lecz małą sensacją ostatnich godzin przed turniejem stało się w polskiej kadrze nagłe odsunięcie od obowiązków niemieckiego asystenta głównego szkoleniowca – Marca Noelkego, który ma kontrakt do końca sezonu, ale wedle doniesień medialnych nie miał ostatnio zbyt wiele czasu na aktywne wypełnianie obowiązków, łączył się z reprezentantami głównie zdalnie i oficjalnie z tego powodu sam też uznał, że powinien być przesunięty do innych zadań.
Oglądający kadrę z bliska niekoniecznie muszą się zgodzić z oficjalnymi powodami przeniesienia Noelkego na parę miesięcy gdzieś do Akademii Trenerów Polskiego Związku Narciarskiego lub do kontaktów związku z zagranicznymi instytucjami naukowymi działającymi dla narciarstwa (nikt nie wierzy w odnowienie kontraktu po marcu 2024 roku). Niemiecki trener skądinąd często chwalony za twórcze wykorzystanie neurocoachingu w szkoleniu skoczków i wdrażanie nowych metod zwiększania możliwości zawodników, także za niebanalne podtrzymywanie atmosfery współpracy w kadrze, bywał też w przeszłości postacią kontrowersyjną. Z Niemieckiego Związku Narciarskiego (DSV) wyleciał z hukiem, gdy kilkukrotnie w sytuacjach publicznych nie potrafił zapanować nad sobą po spożyciu alkoholu, te i pochodne problemy mogły się pojawić także podczas pracy dla PZN.