Wprowadzenie do niedzielnych emocji na Gross-Titlis-Schanze w Engelbergu było nieco mylące, gdyż kwalifikacje wygrał Anze Lanisek przed Timim Zajcem (Piotr Żyła był ósmy, cała piątka Polaków awansowała do konkursu głównego) i niektórzy mogli pomyśleć, że nadchodzi czas słoweńskich przewag.
Okazało się jednak, że podmuchy w plecy skoczków wprowadzały zakłócenia, sprawiedliwości w tym było niewiele, czynnik losowy miał znaczenie. Gdy przyszło do poważnej rywalizacji o pucharowe punkty, wróżenie z kwalifikacji wiele nie oznaczało, Słoweńcy się starali, ale to dwaj Austriacy wyprzedzili trzech Niemców w końcowej klasyfikacji konkursu, dopiero za nimi swoje małe radości miały inne nacje.
Czytaj więcej
Siódmy konkurs Pucharu Świata zakończył się pierwszym w karierze pucharowym zwycięstwem 33-letniego Piusa Paschke. Niemiec wyprzedził Mariusa Lindvika i lidera PŚ Stefana Krafta. Najlepszy z Polaków Kamil Stoch był 21.
Polacy radości niemal wcale nie mieli, bo tak jak w poprzednich tygodniach, gdy jednemu coś wyszło, to drugi trochę popsuł, pewną niezbyt pocieszającą stabilność wykazali jedynie Paweł Wąsek i Maciej Kot, którzy okopali się w czwartej dziesiątce klasyfikacji i stamtąd rzadko wychodzili.
O zwycięstwo walczyli zatem Stefan Kraft, Jan Hoerl, najlepszy w sobotę Pius Paschke, Karl Geiger i Andreas Wellinger. Oddawali skoki niekiedy powyżej 140 metrów (mistrz Kraft – 142 w finałowej próbie), kazali zapomnieć o przelicznikach, wietrze i innych przeciwnościach pogody, po prostu znów dali ładny narciarski spektakl.