Gambit Thurnbichlera. Trener Polaków pokazał, że jest dobrym analitykiem i umie oceniać ryzyko

Drużynowego medalu skoczków zabrakło, ale po dwóch sukcesach indywidualnych zawodu nie było. Zimą cały narciarski świat goni Norwegię – to się w Planicy nie zmieniło.

Publikacja: 06.03.2023 03:00

Dawid Kubacki zdobył na dużej skoczni brązowy medal mistrzostw świata

Dawid Kubacki zdobył na dużej skoczni brązowy medal mistrzostw świata

Foto: Jure Makovec / AFP

Do sobotniego popołudnia wiara w trzy medale skoczków była oczywista i miała oparcie w faktach – nikt nie krył, łącznie z najbardziej zainteresowanymi, że trójka mistrzów: Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki, wydawała się dostatecznie silna, by ze wsparciem solidnego debiutanta Aleksandra Zniszczoła zdobyć medal drużynowy, nawet złoty – jak wybrzmiewało w odważnych zapowiedziach trenera Thomasa Thurnbichlera.

Medalu nie było. Zostało nam czwarte miejsce za Słowenią, Norwegią i Austrią, co powszechnie uznano za zawód i powód do narzekań. Czy słusznie, to sprawa do dyskusji. Na pewno spore znaczenie miały rozbudzone apetyty: po złocie Piotra Żyły na skoczni normalnej i brązie Dawida Kubackiego na dużej, po niezłych skokach treningowych oraz po ocenie możliwości najmocniejszych rywali.

Planica
Mistrzostwa świata

KONKURS MĘŻCZYZN NA DUŻEJ SKOCZNI
1. T. Zajc (Słowenia) 287,5 pkt (137,5 i 137 m);
2. R. Kobayashi (Japonia) 276,8 (135 i 129,5);
3. D. Kubacki 276,2 (129 i 135);
4. K. Stoch 272,1 (131,5 i 134,5)
...
9. P. Żyła 266,0 (128,5 i 133,5);
23. A. Zniszczoł (wszyscy Polska) 244,6 (124,5 i 127)

KONKURS DRUŻYNOWY SKOCZKÓW
1. Słowenia 1178,9 pkt;
2. Norwegia 1166,0;
3. Austria 1139,4;
4. Polska 1129,1 (Stoch 136 i 135; Żyła 131,5 i 133; Zniszczoł 122 i 131,5; Kubacki 137 i 128,5)

Okazało się jednak, że w ostatnim konkursie skoczków w Planicy nie liczyło się to, kto najmniej straci, lecz to, kto z tych teoretycznie słabszych skoczków najwięcej zyska.

Medaliści nie mieli wpadek, do tego znakomicie wykorzystali rezerwy – Słoweńcy Lovro Kos i Ziga Jelar, Norwegowie Johann Andre Forfang i Kristoffer Eriksen Sundal oraz Austriak Michael Hayboeck mogli nie błyszczeć indywidualnie, ale w drużynie zrobili więcej, niż oczekiwano.

Polacy skakali nieźle, ale widać było, że dni wielkich emocji w sobotę trochę ich przygasiły – najbardziej Żyłę. Problemy zdrowotne miał ponadto Kubacki (uraz pleców i przeziębienie) i choć absolutnie nie należy traktować tego jako wymówki, to też przecież mogło mieć znaczenie.

Planica
Klasyfikacja medalowa mistrzostw świata

1. Norwegia 27 (12-10-5);
2. Szwecja 12 (4-3-5);
3. Niemcy 12 (3-6-3);
4. Słowenia 3 (2-0-1);
5. Polska i USA 2 (1-0-1)

Dwa medale przed mistrzostwami uznawano za doskonały wynik, stosowny do możliwości naszych skoczków. Gdy okazało się, że mogliśmy zdobyć trzy, ale ostatni uciekł, mistrzostwa zakończyliśmy z uczuciem niedosytu, chociaż po latach ich ocena stanie się zapewne dużo lepsza.

Opowieść o odwadze

Z konkursów na Velikance pozostanie sporo niebanalnych wspomnień – przede wszystkim heroiczna walka Kubackiego i odrodzonego Stocha o medale, zakończona brązem obecnego wicelidera Pucharu Świata.

Pozostanie też opowieść o trenerskiej odwadze, z jaką Thurnbichler postanowił obniżyć o dwie belki rozbieg Kubackiego przed ostatnią próbą konkursu drużynowego. I o tym, czy była to szarża, czy nie, skoro niektórym wychodziło z obliczeń, że wystarczyła obniżka tylko o jeden stopień, aby polski skoczek doleciał do 131 metra (95 procent rozmiaru skoczni – to warunek dodania punktów za obniżenie belki), i – być może – zdobył premię punktową dającą miejsce na podium, przed Austriakami.

Ten „gambit Thurnbichlera” rzeczywiście wyglądał efektownie i dał podstawy do gorących dyskusji, ale na chłodno rzecz ujmując, pokazał tylko, że trener Polaków to dobry analityk i umie oceniać ryzyko. Spróbował zagrać wysoko – i bardzo dobrze. Nie wyszło, lecz miejsca przed Niemcami nie stracił.

Mistrzostwa w Planicy zamknął niedzielny, królewski bieg mężczyzn na 50 km, który – jak wiele innych konkurencji – zakończył się zdecydowanym sukcesem norweskim. Wygrał Paal Golberg przed Johannesem Klaebo. Jedyny Polak w tej rywalizacji, Dominik Bury, był 38. z 10-minutową stratą.

Zmierzchu nie będzie

Jak można było się spodziewać, biegi i kombinacja norweska to nie były silne punkty reprezentacji Polski, nawet jeśli w sprincie drużynowym panowie zajęli ósme miejsce, a panie dziewiąte. Dziś nasza klasyka sportów zimowych to tylko skoki – dzięki sukcesom Żyły i Kubackiego Polska zajęła piąte miejsce w klasyfikacji medalowej, nawet przed taką potęgą jak Austria (głównie jednak dlatego, że oni nie mieli złota).

Norwegowie znów wygrali wielkie starcie z resztą świata – ich potęga pozostała niewzruszona i nawet jeśli w skokach złotej śnieżynki nie zdobyli, to na skoczniach dodali do efektownego bilansu (27 medali, 12 złotych) trzy srebrne i dwie brązowe.

Medaliści na dużej skoczni: Ryoyu Kobayashi, Timi Zajc i Dawid Kubacki

Foto: Foto: PAP/Grzegorz Momot

Kolejne mistrzostwa świata odbędą się za dwa lata w Trondheim. Nie należy się zatem spodziewać rychłego zmierzchu dominacji Norwegów w narciarstwie klasycznym.

Obecna zima z nartami jednak trwa. Dla polskich kibiców oznacza to przede wszystkim powrót do emocji Pucharu Świata w skokach narciarskich.

Już 11 marca zaczyna się w Oslo na wzgórzu Holmenkollen szósta edycja turnieju Raw Air (dwukrotnie wygranego przez Kamila Stocha), a po niej pucharowe skoki zawitają jeszcze na jeden marcowy weekend do Lahti, by na przełomie marca i kwietnia wrócić do Planicy na wielki finał, już nie na Bloudkową Velikankę, lecz na największą skocznię świata, Letalnicę im. braci Gorišków.

Ostatni konkurs odbędzie się 2 kwietnia, dopiero po nim narciarską zimę można będzie uznać za zakończoną.

Do sobotniego popołudnia wiara w trzy medale skoczków była oczywista i miała oparcie w faktach – nikt nie krył, łącznie z najbardziej zainteresowanymi, że trójka mistrzów: Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki, wydawała się dostatecznie silna, by ze wsparciem solidnego debiutanta Aleksandra Zniszczoła zdobyć medal drużynowy, nawet złoty – jak wybrzmiewało w odważnych zapowiedziach trenera Thomasa Thurnbichlera.

Medalu nie było. Zostało nam czwarte miejsce za Słowenią, Norwegią i Austrią, co powszechnie uznano za zawód i powód do narzekań. Czy słusznie, to sprawa do dyskusji. Na pewno spore znaczenie miały rozbudzone apetyty: po złocie Piotra Żyły na skoczni normalnej i brązie Dawida Kubackiego na dużej, po niezłych skokach treningowych oraz po ocenie możliwości najmocniejszych rywali.

Pozostało 84% artykułu
Skoki narciarskie
Puchar Świata w Lillehammer. Weteran liderem, Polacy wciąż lądują bardzo blisko
Skoki narciarskie
Inauguracja Pucharu Świata w skokach narciarskich. Polacy bez błysku
Skoki narciarskie
Zagrają na dwa fortepiany. Rusza nowy sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich
Skoki narciarskie
Ryoyu Kobayashi skoczył 291 m. Rekord, który może zmienić skoki narciarskie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Skoki narciarskie
Kamil Stoch chce znów wygrywać. Ma w tym pomóc osobisty trener