Do sobotniego popołudnia wiara w trzy medale skoczków była oczywista i miała oparcie w faktach – nikt nie krył, łącznie z najbardziej zainteresowanymi, że trójka mistrzów: Kamil Stoch, Piotr Żyła i Dawid Kubacki, wydawała się dostatecznie silna, by ze wsparciem solidnego debiutanta Aleksandra Zniszczoła zdobyć medal drużynowy, nawet złoty – jak wybrzmiewało w odważnych zapowiedziach trenera Thomasa Thurnbichlera.
Medalu nie było. Zostało nam czwarte miejsce za Słowenią, Norwegią i Austrią, co powszechnie uznano za zawód i powód do narzekań. Czy słusznie, to sprawa do dyskusji. Na pewno spore znaczenie miały rozbudzone apetyty: po złocie Piotra Żyły na skoczni normalnej i brązie Dawida Kubackiego na dużej, po niezłych skokach treningowych oraz po ocenie możliwości najmocniejszych rywali.
Planica
Mistrzostwa świata
KONKURS MĘŻCZYZN NA DUŻEJ SKOCZNI
1. T. Zajc (Słowenia) 287,5 pkt (137,5 i 137 m);
2. R. Kobayashi (Japonia) 276,8
(135 i 129,5);
3. D. Kubacki 276,2 (129 i 135);
4. K. Stoch 272,1 (131,5 i 134,5)
...
9. P. Żyła 266,0 (128,5 i 133,5);
23. A. Zniszczoł (wszyscy Polska) 244,6 (124,5 i 127)
KONKURS DRUŻYNOWY SKOCZKÓW
1. Słowenia 1178,9 pkt;
2. Norwegia 1166,0;
3. Austria 1139,4;
4. Polska 1129,1
(Stoch 136 i 135; Żyła 131,5 i 133; Zniszczoł 122 i 131,5; Kubacki 137 i 128,5)
Okazało się jednak, że w ostatnim konkursie skoczków w Planicy nie liczyło się to, kto najmniej straci, lecz to, kto z tych teoretycznie słabszych skoczków najwięcej zyska.
Medaliści nie mieli wpadek, do tego znakomicie wykorzystali rezerwy – Słoweńcy Lovro Kos i Ziga Jelar, Norwegowie Johann Andre Forfang i Kristoffer Eriksen Sundal oraz Austriak Michael Hayboeck mogli nie błyszczeć indywidualnie, ale w drużynie zrobili więcej, niż oczekiwano.