Wszystkie loty Graneruda w Bad Mitterndorf, także te treningowe, były dalekie i ładne, więc ten sukces nie dziwi. Nie jest też niespodzianką, że głównym rywalem norweskiego mistrza okazał się zwycięzca kwalifikacji Stefan Kraft, trzecie miejsce zajął znany z dawnych osiągnięć w tej specjalności Słoweniec Domen Prevc.
Na polskie radości tym razem zapracował najbardziej Piotr Żyła. W pierwszej serii konkursowej poleciał 233,5 m, oznaczało to czwarte miejsce, za Granerudem, Prevcem i Kraftem. Dość miłą niespodziankę sprawił też Aleksander Zniszczoł, uzyskał 222,5 m, poprawił rekord życiowy i w połowie konkursu zamykał pierwszą dziesiątkę.
Pozostała dwójka, czyli Dawid Kubacki i Kamil Stoch, choć kłopotów z awansem do finałowej serii nie miała, to z pozycji 15. (Kubacki) i 20. (Stoch) o miejscu na podium marzyć już nie mogła. Strata 55 i 64 punktów do norweskiego lidera była stanowczo za duża. – To jest mordęga, brak zabawy, nie da się skoczyć na luzie, zatraciłem dobrą bazę do udanych skoków, nie potrafię odnaleźć przyczyny – mówił reporterowi Eurosportu wyraźnie zmartwiony Kamil Stoch.
W finale wielkich przesunięć na szczycie klasyfikacji nie było, Granerud nie zawiódł, Żyła też utrzymał dobrą pozycję, tylko Kraft wyprzedził Prevca. Do pierwszej dziesiątki z szumem wleciał Timi Zajc oddawszy najdłuższy skok sobotniej rywalizacji w Tauplitz/Bad Mitterndorf – 243 m. Do pobicia rekordu obiektu zabrakło tylko 1,5 metra. Poprawił się też Dawid Kubacki – 230,5 m dało mu awans o pięć pozycji. Zniszczoł jednak spadł o dziewięć, ale osobisty rekord plus najlepsze miejsce w PŚ tej zimy mu zostanie.
Granerud został oczywistym liderem rywalizacji w PŚ w w lotach, po szóstym zwycięstwie w tym sezonie został też liderem ogólnej klasyfikacji pucharowej, wyprzedza Kubackiego o 26 punktów. To niewiele, ale widok Polaka z wielką Kryształową Kulą na razie nieco się oddala, bo widać, że w lotach Norweg na razie jest trochę lepszy od lidera reprezentacji Polski.