Ze sporą satysfakcją można było w niedzielę oglądać, jak czterej Polacy zdominowali pierwszą serię konkursową – tylu znalazło się w pierwszej dwunastce klasyfikacji. Prowadził po rewelacyjnej próbie (139,5 m) polski lider PŚ, miał przewagę prawie 13 punktów nad Halvorem Egnerem Granerudem i Anze Laniskiem, ale Piotr Żyła – też bliski wielkiego skakania – był piąty, Kamil Stoch, wyraźnie zmotywowany po piątkowej wpadce – siódmy. Wreszcie Paweł Wąsek, ze startu na start nabierający pewności siebie i mocy – dwunasty.
Wiatr tradycyjnie trochę niektórym przeszkadzał, jego ofiarą byli m. in. Marius Lindvik, Domen Prevc i Timi Zajc, lecz tegorocznym bohaterom zimy ze skokami szkody szkody nie robił. Także w drugiej serii daleko skakali Lanisek (138,5 m), Kraft (141), Karl Geiger (138), lecz na Kubackiego rady nie mieli.
przewagi ma w klasyfikacji generalnej Dawid Kubacki nad drugim Anze Laniskiem
Polak poleciał 143 metry w znakomitym stylu, wylądował z uśmiechem, zostawił zieloną linię wskazującą odległość do przeskoczenia daleko za plecami. Dominacja Dawida Kubackiego połączyła się ponownie z dobrymi próbami pozostałej trójki. Żyła skoczył 137 m i awansował o jedno miejsce, kosztem Graneruda, Stoch też nieźle – 136 m i mocna pozycja w pierwszej dziesiątce, wreszcie Wąsek – 132,5 m i ponownie najlepszy wynik w sezonie, tuż za elitą. Na tę czwórka trener Thomas Thurnbichler może liczyć.
Przez kwalifikacje (kolejny raz efektownie wygrane przez Kubackiego) przeszła ponownie cała polska siódemka, ale o Aleksandrze Zniszczole, Jakubie Wolnym i Tomaszu Pilchu nie ma wiele do napisania. Byli, skoczyli, niczego wielkiego nie pokazali. Najbliżej dobrych skoków, dających pucharowe punkty, bywa wciąż Zniszczoł, dwaj pozostali nie mogą być pewni udziału w kolejnych konkursach.