Przez ostatnich pięć lat zadomowił się pan w Olsztynie. Teraz wraca do Rzeszowa, na drugi koniec Polski, do drużyny, która przeżywa kryzys...
Wyjeżdżając 11 lat temu z Rzeszowa zostawiłem tam wielu przyjaciół i nie wracam ani na spaloną ziemię, ani w obce miejsce. Trzeba szukać wyzwań, nowych motywacji, przestrzeni do rozwoju, a to jest dobre miejsce na rozwój. Asseco Resovia zasługuje na przyzwoite miejsce w polskiej siatkówce, choćby ze względu na Rzeszów. Miałem przyjemność grać przez pięć lat w Olsztynie. Myślę, że to miasta bardzo zbliżone potencjałem kibicowskim. W obu kibice znają się na siatkówce. Resovia święciła sukcesy jeszcze wcześniej niż Olsztyn czy Częstochowa, w których grałem w trakcie kariery. Ostatnie lata nie były takie tłuste, ale wszystko jest na dobrej drodze, żeby znów było radośnie. Kilka dni temu skończyłem 37 lat, ale mam jeszcze w sobie bardzo dużą chęć do grania. Nie chcę o tym mówić, ale pokazywać na boisku, na każdym treningu, że jestem gotowy do pracy. Dużo ludzi będzie zaglądało w PESEL, ale jestem przygotowany do sezonu.
Dwa lata kontraktu miały znaczenie?
Nie zastanawiałem się nad długością umowy. Nie są to rzeczy kluczowe. W wieku 40 lat każdy by chciał 10-letni, ale to przecież nierealne.
Oprócz pana przychodzi też Fabian Drzyzga. Ile czasu potrzebuje rozgrywający, żeby wejść w zupełnie nowy układ, kolegów?