Korespondencja z Sofii
Nasi siatkarze wygraną Słoweńców obejrzeli w hotelu. Z ich wcześniejszych wypowiedzi wynikało, że nie ma większego znaczenia, z kim zagrają w meczu, którego stawką będzie awans do strefy medalowej mistrzostw Europy.
Słoweńców pokonali w Warnie 3:1, choć mieli spore problemy w secie trzecim i niewiele brakowało, by to rywale wyszli na prowadzenie 2:1. Ale jeśli celem polskiego zespołu na tych mistrzostwach jest medal, najlepiej złoty, to z przeciwnikami nienależącymi do europejskiej elity muszą wygrywać. I to rywale mają się nas bać, a nie odwrotnie, choć Słoweńcy twierdzą, że o strachu z ich strony nie ma mowy.
Holandia zagrała zaskakująco słabo. Tak, jakby wszystko, co miała najlepszego, pokazała w meczu z Bułgarią, przegranym dopiero w tie-breaku 15:17. Problemem Holendrów, którzy mają kilku niezłych zawodników (Dick Kooy, Kay Van Dijk, Rob Bontje – wszyscy grali w PlusLidze), jest brak klasowego rozgrywającego. Nimir Abdelazis (też występował w Polsce) zdecydowanie woli atakować, niż porządnie wystawiać, a jego zmiennik Yannick Van Harskamp umiejętności, jak na wymogi tej pozycji, ma zbyt małe.
Słowenia zaprezentowała się znacznie lepiej, choć też nie ustrzegła się błędów, szczególnie w drugim secie. Ostatecznie wygrała go jednak do 19, a ostatnią, najbardziej wyrównaną, partię do 22. To drużyna, która potrafi grać na wysokim poziomie. Pokazała to chociażby podczas tegorocznego finału Ligi Europejskiej w Wałbrzychu.