Trzeba było z czegoś zrezygnować, więc prezesi ligowych klubów skrócili fazę play-off. Uczestnicy ćwierćfinałów oraz półfinałów zagrają ze sobą tylko mecz, rewanż oraz – ewentualnie – „złotego seta”. Gra o złoto potrwa do dwóch zwycięstw. To wciąż maraton, do którego wiele drużyn przygotowywało się w osłabionych składach.
– Kilka zespołów złoży wyjściową „szóstkę” dopiero na pierwszy mecz sezonu, więc jeśli ktoś z dolnych rejonów myśli o tym, żeby dopaść tych wielkich, to ma szansę właśnie teraz. Pod koniec sezonu też zrobi się ciekawie i niewykluczone, że ktoś spośród faworytów będzie atakował strefę medalową z niższych pozycji – przewiduje w rozmowie z „Rz” były trener klubów PlusLigi oraz ekspert Polsatu Sport Jakub Bednaruk.
Szczyt formy na wiosnę muszą wyszykować najwięksi i najbogatsi, czyli ZAKSA, Jastrzębski Węgiel, Asseco Resovia Rzeszów, Aluron CMC Warta Zawiercie oraz Projekt Warszawa. Każda z tych drużyn mierzy w medal. Brak miejsca na podium będzie rozczarowaniem, ale po ewentualnej wpadce na początku rozgrywek nikt nie załamie rąk, bo będzie czas na odrabianie strat.
Długa lista nieobecnych
Najwięksi długo pracowali w okrojonych składach. Na zajęciach w Kędzierzynie-Koźlu brakowało Aleksandra Śliwki, Bartosza Bednorza, Łukasza Kaczmarka, Marcina Janusza oraz szkoleniowca Tuomasa Sammelvuo, który wywalczył awans olimpijski z reprezentacją Kanady.
Sztab szkoleniowy Jastrzębskiego Węgla nie miał szans na wprowadzenie do drużyny nowego środkowego Norberta Hubera, który w tym czasie grał w kadrze u Nikoli Grbicia. Trener Marcelo Mendez też nie mógłby mu się przyjrzeć, skoro sam pracował z kolei w reprezentacji Argentyny.
To problem, bo latem w ekipie mistrzów Polski dużo się działo. Wprawdzie trzon drużyny pozostał ten sam (Benjamin Toniutti, Tomasz Fornal, Rafał Szymura i Jakub Popiwczak), ale pojawiło się kilku nowych zawodników. Jest wśród nich chociażby atakujący Jean Patry, który zastąpi Stephena Boyera.