W zawodowym sporcie może nie należy mówić o klątwach i duchach przeszłości, ale w przypadku pojedynków Polski ze Słowenią chyba było coś na rzeczy. Niezależnie od tego, kto był trenerem biało-czerwonych, w jakim składzie by grali, to od 2015 roku ze Słoweńcami w mistrzostwach Europy zawsze przegrywali. Dwa razy ulegli im w ćwierćfinale i dwa razy w półfinale, więc nic dziwnego, że przed czwartkowym spotkaniem była lekka niepewność.
Polacy na tym turnieju wyraźnie się rozkręcali, ale kłopoty ich też nie omijały. Kilka dni temu kontuzji na treningu doznał rezerwowy środkowy bloku Mateusz Poręba. Przed meczem okazało się, że uraz wykluczył już do końca turnieju kapitana Bartosza Kurka. Drużyna została tylko z jednym atakującym, więc pole manewru Nikoli Grbicia wyraźnie się zawęziło. Na szczęście ci, którzy zostali, dali z siebie wszystko i nie zawiedli.
Mistrzostwa Europy. Trudny półfinał ze Słowenią
Od początku było widać, że to będzie trudny mecz. Słoweńcy, którzy w tym samym składzie grają już w kolejnej wielkiej imprezie, nie przestraszyli się półfinału i wielkiej, rzymskiej hali. Mocno serwowali i potężnie atakowali niemal w każdej sytuacji, rzadko decydując się na lekkie kiwki nad polskim blokiem. Polacy z kolei, jakby nie mogli złapać właściwego rytmu, popełniali błędy (w pierwszym secie zrobili ich aż 12) i przegrali 23:25.
Czytaj więcej
Siatkarz reprezentacji Polski Tomasz Fornal mówi „Rz” o rywalizacji, intensywnym sezonie oraz o tym, kto w kadrze czuje się ważny.
W tym momencie mogły wrócić stare demony i przekonanie, że Słoweńców po prostu nie da się ograć, zwłaszcza że kolejną partię rywale zaczęli od prowadzenia 6:2. Na szczęście wtedy tryb superbohatera włączył Wilfredo Leon, który nie tylko niszczył rywali zagrywką, ale też potężnie atakował. W całym meczu skończył 20 piłek, ale chyba najważniejsze były te w drugim secie, które poderwały drużynę do walki. Nic dziwnego, że po meczu mocno wyściskał go Grbić. Trener pewnie puścił w niepamięć nawet nieudane ataki pod koniec czwartego seta i czasami niepewne przyjęcie. Przyjmujący naszej kadry był mocno eksploatowany, bo Słoweńcy za wszelką cenę chcieli mu uprzykrzyć życie i posyłali w jego stronę potężne zagrywki.