W ciągu roku z drużyny niedocenianej staliście się zespołem, który wspiął się na podium Ligi Narodów...
Trudno to wytłumaczyć. Najważniejsze, że nasza forma była stabilna w trakcie tego długiego turnieju, a nasze wyniki coraz lepsze. Trzeba pamiętać, że graliśmy bez kilku podstawowych zawodniczek. Wygraliśmy pierwszy mecz, to dodało nam pewności siebie i wiary, że możemy grać dobrze i zwyciężać. Być może też podeszliśmy do Ligi Narodów nieco inaczej niż wiele najsilniejszych zespołów. Chcieliśmy grać jak najlepiej w każdym meczu i zawsze bić się o zwycięstwo, bo dla nas niezwykle ważne były punkty do rankingu FIVB (międzynarodowa federacja – przyp. red.), które mogą pomóc w walce o igrzyska olimpijskie. Nasi przeciwnicy – mam na myśli tych najgroźniejszych – dokonywali więcej zmian w składzie, dawali odpocząć gwiazdom przed mistrzostwami Europy. Tylko to nie może zamazywać obrazu – faktem jest, że rywale nie grali przeciwko nam słabo, wygrywaliśmy dzięki swoim umiejętnościom, a nie szczęściu. I to miało największe znaczenie.
Czytaj więcej
Polki pokonały reprezentację Niemiec 3:1 i zagrają w półfinale Ligi Narodów. W tym meczu pokazały nie tylko wielkie umiejętności, ale też odporność psychiczną.
Po pierwszych meczach chyba był pan zaskoczony?
Trudno było oczekiwać, że od razu, od pierwszego turnieju zaczniemy grać tak dobrze. W Lidze Narodów, gdzie trzeba odbywać długie podróże, nie jest łatwo utrzymać formę. Mieliśmy swoje gorsze momenty, jednak pozytywów było więcej, a ogólny poziom naszej gry był naprawdę wysoki.