Przegrany mecz z Serbią niespodzianką nie jest, mistrzynie świata z 2018 roku, mimo nieco zmienionego składu, zachowały wielką siłę gry, chociaż poza świetną atakującą, leworęczną Tijaną Bošković, nie mają wybitnych indywidualności. Jednak ich zgranie, wyszkolenie techniczne, spory wzrost i pewność siebie zrobiły swoje.
Czytaj więcej
Zaczyna się druga faza mistrzostw świata siatkarek. Przed Polkami cztery mecze w Łodzi decydujące...
Najlepszy dla Polek był pierwszy set, w którym siatkarki Stefano Lavariniego po zbyt spokojnym starcie straciły kilka punktów, ale zmotywowane przez trenera zawzięcie goniły, aż niemal dogoniły, do stanu 24:24. Wtedy jednak chłodna dojrzałość Serbek okazała się lepsza, niż entuzjazm i nadzieje Magdy Stysiak, Olivii Różański, Agnieszki Korneluk, Klaudii Alagierskiej-Szczepaniak i pozostałych.
W drugim secie przewaga Serbek była już bardziej wyraźna, słabszych momentów Polek więcej, chociaż zrywy też były widoczne. Biało-czerwone ryzykowały, próbowały mocniej serwować i atakować, lecz twarda gra rywalek wzmocniona atakami Bošković ponownie dały efekt. Trzeci set, jak drugi, gra niby wyglądała na wyrównaną, ale zbicie po zbiciu, zagrywka po zagrywce, blok po bloku przewaga Serbek stale rosła.
W środę, także w łódzkiej Atlas Arenie, także o 20.30, drugi mecz Polek w grupie F. Na ich drodze stają kolejne rywalki kategorii ciężkiej – mistrzynie olimpijskie prowadzone przez legendę amerykańskiej i światowej siatkówki – Karcha Kiraly’ego. To mecz z kategorii o wszystko, bo choć porażka z USA wstydu nie przyniesie, to marzenia o awansie do ćwierćfinału raczej definitywnie skasuje. Zwycięstwo byłoby małą sensacją mistrzostw. Przed meczem Polska – USA zaplanowano spotkania: Tajlandia – Niemcy (15.00); Turcja – Kanada (17.30) i Serbia – Dominikana (19.00).