Czytaj więcej
W Katowicach, Gliwicach i słoweńskiej Lublanie rozegrane zostaną 20. Mistrzostwa Świata w siatków...
Nowy selekcjoner zabrał na mundial sześciu debiutantów i tylko dwóch siatkarzy, którzy osiem lat temu zdobyli już w Spodku złoto mistrzostw świata. Zmieniło się pokolenie, ale Polacy ponownie sięgnęli podium. Walkę w półfinale podjęła drużyna na tle innych ekip światowej czołówki młoda, ale nie była to wcale eskadra żółtodziobów, bo każdy zdobywał już w karierze zaszczyty i medale.
Grbić trafił do kraju, gdzie jedynym wrogiem trenera kadry jest presja – uzasadniona, bo Polacy siatkówkę uważają za swój narodowy skarb. Serb wykazał się odwagą: podziękował na początku kadencji Michałowi Kubiakowi, Fabianowi Drzyzdze i Piotrowi Nowakowskiemu, mundial w domu obejrzeli olimpijczycy i mistrzowie świata.
Mocni nawet bez Leona
Selekcjoner pożegnał weteranów, a kontuzja zatrzymała Wilfredo Leona. Taka zmiana w każdej innej drużynie oznaczałaby obniżenie poziomu, a Polacy przez mundial długo brnęli bezstresowo – stracili jednego seta w czterech meczach – napięcie na parkiecie wzrosło dopiero podczas ćwierćfinału.
Kiedy wytchnienia potrzebował Bartosz Kurek, pod siatkę wchodził dwukrotny zwycięzca Ligi Mistrzów Łukasz Kaczmarek, a kontuzjowanego Pawła Zatorskiego w meczu z Amerykanami zastąpił najlepszy libero PlusLigi Jakub Popiwczak. Nawet spośród zawodników, którzy nie zmieścili się w kadrze na mundial, Grbić mógłby skleić zespół zdolny do walki o podium.